TEN JEDEN ROK

Uwielbiam, po prostu uwielbiam TEN JEDEN DZIEŃ, i to się już nigdy nie zmieni. Opowiedziana w tej książce historia totalnie skradła mi serce i wciąż jeszcze przeżywam to tak, jakbym ją dopiero przeczytała (choć od tej chwili minie niedługo rok), a Allison i Willem stali się jedną z moich absolutnie ukochanych książkowych par. Powieść jest pierwszym tomem serii, ale kończącym się całkiem solidnie, i właściwie trudno jej cokolwiek pod tym względem zarzucić; jednak nie da się ukryć, że końcówka, choć wyjątkowo urokliwa, w pewien przewrotny sposób budzi ogromny niedosyt. Dlatego z taką niecierpliwością wyczekiwałam okazji, by dorwać w swe ręce tom drugi i przeżyć tę historię jeszcze raz, dowiedzieć się czegoś więcej o przyczynach, które tak gwałtownie rozdzieliły Allison z jej przygodnie poznanym kochankiem. Ten szczęśliwy moment w końcu nadszedł, książka trafiła w moje ręce i przeczytałam ją w ekspresowym tempie. Tak jak przypuszczałam, wrażeń było bez liku!

"... wszechświat działa według tego samego prawa powszechnej równowagi, co rynki. Zawsze, kiedy czymś nas obdarza, każe za to w jakiś sposób zapłacić."

Podczas gdy w pierwszej części to Allison była narratorką, TEN JEDEN ROK to historia opowiedziana dla odmiany przez Willema. Akcja powieści rozpoczyna się w dramatycznym momencie, w którym oboje po namiętnej nocy, pechowym zrządzeniem losu tracą się z oczu. Willem nie ma pojęcia, że kiedy rankiem wyjdzie na zakupy, trafi do szpitala z podejrzeniem wstrząsu mózgu, a gdy po pewnym czasie w końcu przypomni sobie, kogo i gdzie zostawił, będzie już za późno. Dziewczyna znika. Być może jakoś by ją odnalazł, gdyby nie fakt, że... nie zna nawet jej prawdziwego imienia. W wygłupach nazwał ją Lulu i tak już zostało. Jak więc odnaleźć kogoś, o kim się prawie nic nie wie i kto na dodatek mieszka za oceanem?

"Nic tak dobrze nie pozwala zapomnieć o problemach jak dziewczyny. Dopóki jedna z nich sama nie stała się problemem, o którym musiałem zapomnieć."

Krótka, ale intensywna znajomość z Lulu kładzie się cieniem na dalszych poczynaniach naszego biednego Willema. Chłopak nie może sobie znaleźć miejsca, wciąż wracając myślami do dnia w Paryżu, spędzonego z ciemnowłosą Amerykanką. Zdesperowany, jedzie nawet za ocean, ale jego poszukiwania spełzają na niczym. Urok osobisty Willema wciąż działa, więc po drodze zdarzają się jakieś inne dziewczyny, lecz on sam czuje, że to z Lulu połączyło go coś szczególnego, jakby była mu przeznaczona.

W tej części wyjaśnia się, co było dla Willema taką bolączką w życiu, że czmychnął z rodzimej Holandii, rzucając wszystko łącznie ze studiami, by kilka kolejnych lat tułać się bez celu po Europie - byle tylko nie wrócić do domu. Poznajemy historię jego rodziny i przyczyny, dla których trzymał się tak długo z daleka od związanych z nią spraw. Muszę przyznać, że okazały się one wyjątkowo przykre i zaczęłam lepiej rozumieć jego chęć ucieczki i odcięcia się od przeszłości, potrzebę rzucenia się w wir życia bez rozpatrywania tego, co było. Autorka jak zwykle stanęła na wysokości zadania, tworząc z Willema w pełni wiarygodną postać zagubionego chłopaka, który uciekł w rozgoryczeniu i gniewie, ale z czasem, pod wpływem nieprzemijającego uczucia do Lulu, a także nowo poznanych ludzi, zaczyna powoli odbudowywać swoje relacje ze światem. Podobał mi się szczególnie motyw odkrywania na nowo jego trudnej więzi z matką oraz to, z jaką determinacją  dążył do odnalezienia Lulu; jak z pozornego lekkoducha wyłonił się z niego ktoś gotów stawić czoła problemom, zamiast przed nimi uciekać lub udawać, że ich nie ma. Czy muszę dodawać, jak bardzo trzymałam kciuki za to, by w końcu odnalazł równowagę i spokój, pozwolił sobie znów kochać i być kochanym?

"Czasem przeznaczenie albo życie, albo jakkolwiek zechcesz to nazwać, zostawia drzwi uchylone i możemy przez nie przejść. Ale czasem je rygluje i wtedy trzeba znaleźć klucz albo wytrych, albo wywalić całą cholerną framugę kopniakiem."


O ile w pierwszym tomie spora część akcji toczyła się w Paryżu, o tyle w drugim jest znacznie więcej wałęsania się po świecie. Oczywiście znów, tak jak i poprzednio, pojawia się motyw teatru i aktorstwa, i odgrywa bardzo ważną rolę, bo Willem to urodzony aktor. Co ciekawe, w pewnym momencie gra nawet... w Bollywood  - wiem, co pomyślicie, ale to nie żart, choć potraktowany przez autorkę z wyraźnym przymrużeniem oka, a i sam Willem zdaje się mieć do tego spory dystans. Co nie zmienia faktu, że sam motyw Indii, choć może nie jakiś wybitnie ważny, motyw tamtejszej mentalności oraz tamtejszego przemysłu filmowego został przedstawiony naprawdę ciekawie!

Książka utrzymała wysoki poziom jedynki, perfekcyjnie zazębia się z nią w odpowiednich momentach i świetnie ją dopełnia. Cenię sobie w powieściach Gayle Forman ich subtelność przy jednoczesnym zachowaniu realizmu i brak przesady w słodzeniu. Wszystko to tutaj znalazłam. Na dodatek ta historia nie mogłaby skończyć się lepiej, wyszło idealnie. A jednak ten niedosyt, który tak mnie dręczył po pierwszym tomie, po przeczytaniu drugiego zelżał właściwie tylko odrobinę. Być może byłoby inaczej, gdybym nie wiedziała, że istnieje jeszcze trzecia część, taka wisienka na torcie - bardzo krótka, bo liczący sobie ok. 40 stron książeczka pt. JUST ONE NIGHT, jak dotąd w ogóle u nas nie wydana, a ponoć cudnie zwieńcza całość. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że dane mi będzie kiedyś ją przeczytać i że poczuję się już naprawdę w pełni usatysfakcjonowana, poznając piękną i niezapomnianą historię Allison i Willema aż do końca.

"Nie jestem pewien, czy da się równocześnie kochać kogoś i zapewnić mu bezpieczeństwo. Kochać kogoś to już z gruntu ryzykowny akt, lecz zarazem bezpieczeństwo można znaleźć tylko w miłości."


T E N   J E D E N   R O K
(JUST ONE YEAR)
CYKL: JUST ONE DAY # 2
GAYLE FORMAN
PRZEKŁAD: HANNA PASIERSKA
NASZA KSIĘGARNIA
2015

ZAWSZE STANĘ PRZY TOBIE


Brit jest typową zbuntowaną nastolatką i bardzo barwną osóbką - fanką piercingu i kolorowych włosów. Jak na dziewczynę z Portland przystało, nieobcy jest jej też świat muzyki - gra na gitarze w zespole punkpopowym, podkochując się potajemnie w koledze z grupy - Jedzie. Niestety zdaniem swego ojca, który rozwiódł się z jej chorą psychicznie matką i założył nową rodzinę, Brit wiedzie podejrzanie chaotyczne życie, więc pewnego dnia podstępem zawozi ją do umieszczonego na odludziu poprawczaka. W niemal odciętym od świata miejscu szumnie zwanym Red Rock Academy Brit przechodzi ciężką szkołę życia, tęskniąc za domem i chłopakiem, w którym jest zakochana. Wkrótce jednak poznaje dziewczyny, z którymi połączy ją w niedoli siostrzana więź.

"...posiadanie kogoś, kto stoi po twojej stronie, wcale nie jest takie oczywiste. To coś szczególnego - i może nam zostać odebrane."

ZAWSZE STANĘ PRZY TOBIE to jedna z pierwszych powieści (w tym chyba pierwsza młodzieżówka) Gayle Forman. Forman jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych autorek YA, do której po przeczytaniu kilku jej dzieł, mam ogromne zaufanie, więc sięgając po tę książkę miałam już jako takie rozeznanie, czego mogę się po niej spodziewać. Akcja powieści niemal w całości toczy się w ośrodku poprawczym i siłą rzeczy, obierając taką a nie inną tematykę, autorka narzuciła sobie pewne ograniczenia. Fabuła nie obfituje w jakieś spektakularne wydarzenia, to co ją napędza, to przyjaźń grupki dziewczyn, które różniąc się pod wieloma względami, nie tylko wyglądem, ale także pochodzeniem czy nawet orientacją seksualną, poznają się bliżej, obdarzają zaufaniem i odnajdują w sobie wzajemne wsparcie. Ośrodek, w którym tkwią, przypomina raczej zakład karny, niż typowy poprawczak. Podłe jedzenie, podłe traktowanie, upokorzenia w ramach terapii, dziwne wypadki; ktoś w końcu musi się rozprawić z tym draństwem i jak się zapewne domyślacie, tym kimś będzie Brit i jej sisters in-sanity. Razem opracowują plan, by zniszczyć to haniebne miejsce i wydostać się na wolność.


ZAWSZE STANĘ PRZY TOBIE nie dorównuje takim późniejszym powieściom autorki, jak ZOSTAŃ, JEŚLI KOCHASZ czy TEN JEDEN DZIEŃ - co jest chyba zasługą zamknięcia fabuły w więzieniu na pustkowiu i odcięcia bohaterki od normalnego życia. Książka pozbawiona została w ten sposób np. zawsze bardzo ciekawego motywu życia w rodzinie, o którym są tu tylko wzmianki, mające nam nakreślić przyczyny problemów Britt. To element, który w powieściach o nastolatkach ze względu na swą złożoność zawsze odgrywa dla mnie rolę równie ważną, jak wątek romantyczny - jeśli nie ważniejszą, dlatego trochę mi tutaj tego zabrakło. Romansu też właściwie próżno by tu szukać, choć trafia się bardzo ładny epizod z randką pod gwiazdami, a Britt nigdy nie przestaje snuć rozmyślań o Jedzie, którego postać wciąż majaczy gdzieś w tle. Teoretycznie więc, zważywszy na te luki, chyba powinnam być tą książką zawiedziona. Jednak niespodzianka -  bo nie tylko mnie nie zawiodła czy rozczarowała, ale nawet na swój sposób zauroczyła. Historia Britt i jej przyjaciółek, wypowiadających wojnę otaczającemu ich złu i niesprawiedliwym stereotypom, ma w sobie przyjemną, młodzieńczą zadziorność i lekkość, a perypetie i problemy dziewczyn nie wydają się odrealnione czy wyssane z palca. Autorce udało się w ciekawy sposób poruszyć klasyczne tematy młodzieżówek, takie jak konflikt pokoleń, brak zrozumienia czy problemy z akceptacją, i nakreślić historię o sile przyjaźni, polegającej nie tylko na wspólnej zabawie, ale zdolnej też do poświęceń. Fajne, niebanalne postacie, żywe dialogi, zachowanie zdrowej równowagi między żartem a powagą - wszystko to sprawiło, że dociągnęłam do końca bez grama poczucia, że zmarnowałam czas.

"Nie ma żadnego przeznaczenia. Ty decydujesz. Ty wybierasz swój los."

Początkująca Gayle Forman okazała się naprawdę całkiem niezła, jeśli więc macie ochotę na inteligentną młodzieżówkę z bohaterami, z którymi aż chciałoby się samemu zaprzyjaźnić, to ta trochę przegadana (ale całkiem mądrze), sympatyczna i urocza książka powinna okazać się trafioną lekturą.


Z A W S Z E   S T A N Ę   P R Z Y   T O B I E
(SISTERS IN SANITY)
GAYLE FROMAN
PRZEKŁAD: NATALIA SZCZYREK
NASZA KSIĘGARNIA
2016

SREBRNA DZIEWCZYNA





Znacie to powiedzenie co cię nie zabije, to cię wzmocni? Otóż jest ono chyba życiową dewizą bohaterki i narratorki SREBRNEJ DZIEWCZYNY Leslie Pietrzyk. Wychowana na prowincjonalnym zadupiu gdzieś w Iowa, przyjechała do miasta na studia. Biedna, licząca dosłownie każdego centa, niezbyt atrakcyjna, zaprzyjaźnia się z dziewczyną, będącą jej przeciwieństwem - bogatą, piękną i pewną siebie Jess. Pozwala się wykorzystywać, upokarzać, czasem wydaje się niemalże bezwolna. Jest skryta, zamknięta w sobie, nieskora do dzielenia się informacjami na swój temat. To wrażenie skrytości potęguje jeszcze fakt, że przez całe 383 strony książki pozostaje właściwie bezimienna. Jej zachowanie budzi litość, ale chwilami także taką irytację, że miałoby się ochotę mocno nią potrząsnąć.

Kiedy w międzyczasie zaczynają wyłaniać się z tej historii różne szczegóły dotyczące jej przeszłości, domu rodzinnego, w którym została jej młodsza siostra, nie można się oprzeć wrażeniu, że wkracza się na wyjątkowo grząski teren. Dowiadujemy się o sprawach latami zamiatanych cichaczem pod dywan. O tajemnicach, które nigdy nie miały prawa przekroczyć progu domu. Zaczynamy dostrzegać, że nasza dziewczyna to taka cicha woda, która ma co ukrywać i potrafi chłodno kalkulować. Zaczynamy też rozumieć, do czego byłaby zdolna, gdyby spuściła ze smyczy swoje skumulowane emocje. A te wszystkie wnioski nasuwają nam się na tle afery z zatrutymi cyjankiem kapsułkami tylenolu, od którego umiera 7 przypadkowych osób...

"Jedynym, czego mogłam być pewna przez resztę życia to to, że nigdy nie wolno mi pokazać złamanej, strasznej osoby, którą jestem, okropności, do jakich jestem zdolna."

Akcja książki obejmuje kilka lat, kiedy bohaterka studiuje, ledwo wiążąc koniec z końcem, nie mogąc liczyć z żadnej strony na konkretną pomoc, a jednocześnie żyjąc trochę na koszt przyjaciółki - która zresztą nigdy nie waha się jej tego wypomnieć. Jej przyjaźń z Jess oparta jest na dziwnej zależności. Jess jest jak otwarta karta, mówi naszej bohaterce o wszystkim; to typowy przykład gwiazdy, która sam złakniona uwagi, nie jest zbyt skora poświęcić jej trochę komukolwiek innemu - a już na pewno nie dziewczynie, z którą łączy ją rzekoma przyjaźń. Naszej bohaterce zdaje się to być nawet na rękę - okazuje się zręczną krętaczką, nie ujawniającą Jess niczego konkretnego na swój temat. Okłamuje ją nie tylko w sprawach dotyczących rodziny czy przeszłości; ukrywa przed nią także swoje obecne życie, i nie sposób w pewnym momencie nie stwierdzić, że mimo swojej stłamszonej pozycji i roli tła dla Jess, w gruncie rzeczy w jakimś pokręconym sensie zyskuje nad przyjaciółką znaczną przewagę.

"Bała się strachu, myliła go ze słabością, i jej sposobem na ten problem było styranizować samą siebie tak, by zrobiła coś, co ją przeraża. Ze mną było wprost przeciwnie: tak przywykłam do strachu, że niczego nie czułam."

Kreacja głównej bohaterki, która jest też narratorką tej historii, to istny psychologiczny majstersztyk. Przez całą lekturę właściwie trudno mi było się zdecydować, czy darzę tę dziewczynę sympatią, czy nie. Nawet kiedy wyraźnie wyczuwałam kryjący się za nią dramat, jej postępowanie wielokrotnie zbijało mnie z pantałyku, wydawało mi się kompletnie bez sensu, a ona sama zdawała się gubić w fałszywych sytuacjach, w które się zaplątała. Brak szczęścia, wyjątkowy pech, źle odczytywane, choćby i najlepsze intencje czy chęć uniknięcia jakiejkolwiek konfrontacji - wszystko to popycha ją do niezrozumiałych działań, uległości, szukania nietypowych, często niebezpiecznych wrażeń, stawiania sobie dziwnych celów, a w rezultacie czyni z niej postać, którą trudno właściwie ocenić. A może po prostu, w świetle tego wszystkiego, czego doświadczyła, nie powinno się jej w ogóle oceniać?

 "Nie było końca tym pragnieniom, potrzebom i wyobrażeniom, że jeszcze jedna rzecz będzie właśnie "tą" rzeczą, jeszcze jeden sweter, jeszcze jeden pocałunek, jeszcze jeden chłopak, jeszcze jedno cokolwiek."

Na uwagę zasługują też wykreowane z wnikliwością i starannością postacie drugoplanowe - zwłaszcza Jess, jej rodzice i jej chłopak Tommy. To ludzie wywodzący się ze środowiska, w którym mimo panującej recesji (akcja książki toczy się na początku lat 80-tych) wierzy się w siłę pieniądza. Tępawy Tommy studiuje dzięki pieniądzom ojca, Jess bezmyślnie zaspokaja swoje kaprysy na zakupach, dla ojca Jess nie ma sprawy, której nie dałoby się załatwić odpowiednią ilością banknotów.

Książka Leslie Pietrzyk to historia poruszająca niełatwe, szokujące tematy, będąca miksem powieści psychologicznej z młodzieżówką - i to połączeniem moim zdaniem udanym, chociaż styl, w jakim została napisana, może być ciężkawy w odbiorze. Powieść ma niespokojny klimat, mało dialogów, zaburzoną chronologię (wystarczy wspomnieć, że zaczyna się od części pt. Środek), czytając ją, trzeba się chwilami od niej oderwać, by przetrawić, co się przeczytało. Nie jest to lektura lekka i przyjemna, nie ma w sobie młodzieńczego wdzięku, nawet wątek romantyczny jest jak wyprany z emocji. Fabuła SREBRNEJ DZIEWCZYNY nawiązuje do autentycznego kryminalnego przestępstwa z prawdziwymi ofiarami, do którego doszło w Chicago. Autorce udało się bardzo zgrabnie wpleść ten motyw w fikcję i stworzyć historię o dziwnym, chwilami klaustrofobicznym charakterze, która jednak intryguje i wciąga, do końca trzymając w napięciu. Niestety właśnie finał okazał się najsłabszą częścią tej książki, który pozostawił mnie z dziwnym, jak na tak ciekawie wysnutą historię, uczuciem zdezorientowania i pustki.

SREBRNA DZIEWCZYNA to opowieść o walce o swoje miejsce w bezlitosnym świecie, w którym rządzi pieniądz; walce, która musi być czasem przemyślaną strategią, prowadzoną z ukrycia. To opowieść pokrętna i zdolna wyprowadzić czytelnika w pole. To historia o przeciętnej dziewczynie, z której życie zrobiło prawdziwą twardzielkę. Pytanie tylko: czy zdolną do wszystkiego?


S R E B R N A   D Z I E W C Z Y N A
(SILVER GIRL)
LESLIE PIETRZYK
PRZEKŁAD: JOANNA DZIUBIŃSKA
WYDAWNICTWO IUVI
2018

Za egzemplarz dziękuję serdecznie Wydawnictwu IUVI

KAŻDEGO DNIA



KAŻDEGO DNIA, która całkiem niedawno została sfilmowana, to na pierwszy rzut oka młodzieżówka, jak każda inna. Ale to tylko pozory i bardzo się cieszę, że w końcu po kilku miesiącach, odkąd ta książka rzucała mi się w oczy w księgarniach i bibliotece, nadeszła ta chwila, gdy dałam jej szansę. Cieszę się, bo dzięki temu poznałam chyba jedną z najdziwniejszych książkowych historii miłosnych, z jakimi dotąd miałam do czynienia.

Tajemniczy główny bohater i narrator tej powieści, który właściwie nie ma nawet imienia (każe nazywać się po prostu A., bo to pierwsza litera alfabetu), codziennie budzi się w innym ciele dowolnego rówieśnika, i to bez względu na płeć. Ten proces trwa, odkąd tylko A. sięga pamięcią. Obecnie ma 16 lat, ale mimo swojego bardzo młodego wieku posiada wiedzę i mądrość kogoś dużo starszego i doświadczonego. Zdążył już przywyknąć do swej niezwykłej natury, pogodzić się ze swym losem i tym, że nigdy nie będzie żył, jak inni. Pamięta też, że każdego dnia bierze odpowiedzialność za czyjeś życie, nauczył się więc trzymać wytycznych, które pozwalają mu uniknąć kłopotów.

Pewnego dnia, będąc w ciele niejakiego Justina, poznaje jego dziewczynę. Bardzo sympatyczna, lekceważona przez swego chłopaka Rhiannon od razu zjednuje sobie serce naszego bohatera. A. po raz pierwszy w swym pokręconym życiu czuje, że się zakochał. Dla Rhiannon gotów jest złamać reguły, których dotąd tak skrupulatnie przestrzegał. Chcąc za wszelką cenę utrzymać kontakt z dziewczyną, musi zdradzić jej swój sekret. Tylko czy możliwy jest związek z kimś, kto codziennie inaczej wygląda, inaczej się nazywa, mieszka w innym miejscu, może nawet zmienić płeć? Przecież to zakrawa na jakieś szaleństwo.

"Jestem zmęczony nieodczuwaniem. Zmęczony nienawiązywaniem więzi. Chcę tu być razem z nią, chcę być chłopakiem, który spełnia jej nadzieje, choćby tylko w tym krótkim czasie, jaki jest mi dany."

Kiedy dowiedziałam się, że jest w tej książce nieco fantastyki, z którą zwykle bywam ostrożna, przyznam, że miałam trochę mieszane uczucia. Na szczęście szybko się okazało, że fabuła tkwi jednak mocno w rzeczywistości, a dziwna zdolność zmiany wcieleń owiana jest aurą tajemnicy. Z samymi zmianami też miałam z lekka pod górkę - trochę potrwało, zanim udało mi się wciągnąć w fabułę i w ogóle oswoić się z A. Musiałam go nie tyle osadzić w jakimś konkretnym wyobrażeniu, co po prostu bliżej poznać. I to się udało, bo chociaż co dzień wygląda inaczej, posiada własny umysł i serce.

A. to bohater na wskroś pozytywny, chłopak z refleksyjnym podejściem do życia, który zawsze myśli o innych. Jego zalety uwydatniają się szczególnie w momentach, gdy przejmuje ciało kogoś o zupełnie innym usposobieniu. A. zwykle pragnie zapobiec wszelkim szkodom i nieszczęściom, dba o komfort i bezpieczeństwo tych, w których ciała się wciela. Pierwsze zakochanie sprawia, że ten jeden raz dla odmiany pragnie czegoś dla siebie. Czy gotowy jest w imię miłości namieszać w kwestiach, które sam nie do końca rozumie?
 
"Chodzi o to, że dokonujemy wyboru. Każdego dnia decydujemy, że nikogo nie skrzywdzimy. Nie jestem inny pod tym względem."

Pomysł na fabułę tej książki jest tak nietypowy, jak ryzykowny, i szczerze mówiąc, długo podejrzewałam, że autor prędzej czy później na czymś się potknie, że znajdę jakiś błąd czy nieścisłość, których mogłabym się przyczepić. Mnoży się tu przecież pytań bez liku, które mogłyby wręcz błagać o odpowiedź. Kim w ogóle jest A., skąd u niego ta nadnaturalna zdolność i czy takich przypadków jak on jest więcej? Dlaczego mimo zmian, jakie go codziennie dopadają, posiada stałą tożsamość chłopaka, a jednocześnie potrafi wcielić się w dziewczynę i wcale nie czuć się z tym niekomfortowo? Trudno prześwietlić jego losy, nie dostajemy tu wszystkiego podanego jak na tacy, dowiadujemy się tylko tyle, ile A. sam nam o sobie mówi - i ile sam wie.
Czy czuje się z tego powodu jakiś niedosyt? Moim zdaniem nie. Historia jest spójna, a psychologiczna wnikliwość, z jaką David Levithan prowadzi czytelnika przez kolejne rozdziały, pozwala wciągnąć się mocno w losy bohaterów bez względu na to, co się o nich wie, a czego nie. Dochodzi do tego też fakt, że górę w fabule wyraźnie bierze wątek romantyczny. To on napędza akcję, jest jej osią i nigdy nie tracimy go z oczu.

W typowych młodzieżówkach zwykle bywa tak, że dwójka młodych ludzi poznaje się i w sobie zakochuje. David Levithan także sięgnął po ten schemat, z tym że nieźle w nim zamieszał. W rezultacie powstała jedyna w swoim rodzaju wzruszająca opowieść o miłości między dwojgiem młodych ludzi, którym dane jest spotykać się ze sobą jedynie w pewnym specyficznym wymiarze. Jest w tym odpowiednia doza słodyczy, urok pierwszego uczucia, jest i zrozumiały dramat, bo ta miłość od początku nie ma dobrych widoków na przyszłość. Ale to właśnie ona jest powodem, dla którego warto ciągle próbować.


KAŻDEGO DNIA to książka ze szczególnym potencjałem, która dzięki całej galerii zróżnicowanych nastoletnich bohaterów, porusza również sporo ważnych kwestii takich jak brak zrozumienia, depresja czy nietolerancja. Historia A. stała się pretekstem do przyjrzenia się naszej żałosnej kondycji psychicznej we współczesnym świecie, w którym liczą się przede wszystkim, nie oszukujmy się, wygląd i pieniądze. Autor nie przepuszcza okazji, by wytknąć egoizm i stereotypy -dlatego A. równie dobrze może zostać wcielony w czarnoskórą piękność w typie Beyonce, co w otyłego chłopaka, którym wszyscy się brzydzą.
Ta książka jest pełna prostych, uniwersalnych, czasem bolesnych prawd, które dotyczą nie tylko bohaterów, i nie tylko nastolatków, ale właściwie każdego z nas, wyrażając nasze pragnienie posiadania swojego miejsca w świecie i przynależenia do drugiej osoby.

"Zaczynam rozumieć, że moje życie nie będzie prawdziwe, dopóki ktoś inny go nie pozna. A ja chcę mieć prawdziwe życie."

KAŻDEGO DNIA to jedna z lepszych młodzieżówek, jakie zdarzyło mi się ostatnio przeczytać, i dobrze wróży mojej dalszej znajomości z Davidem Levithanem. I chociaż mogłabym mieć do niego trochę pretensji za wykręcenie się przysłowiowym sianem w kilku ważnych kwestiach, wdzięczna mu jestem za oryginalny i piękny wątek romantyczny, tolerancję i delikatność w ukazaniu niełatwych tematów. Szczególnie ujęła mnie daleka od banału końcówka, kiedy A. podejmuje decyzję, która jest jego zdaniem tą jedyną właściwą. Ten znaleziony przez niego złoty środek pozostawił mi po sobie słodko-gorzką mieszankę smutku i nadziei. Nie wiem, czy druga część pt. PEWNEGO DNIA wnosi do tej historii cokolwiek nowego, ale i tak bardzo chętnie po nią sięgnę, bo to będzie arcyciekawe - ujrzeć wszystko jakby z drugiej strony, oczami zakochanej Rhiannon.


K A Ż D E G O   D N I A
(EVERY DAY)
DAVID LEVITHAN
PRZEKŁAD: DONATA OLEJNIK
WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE / PUBLICAT. SA
2018

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Publicat.S.A.