GWIAZDY NADZIEI

Kiedy zdecydowałam się przeczytać tę książkę, nazwisko I.M. Darkss nic mi nie mówiło. O tym, że pod tym pseudonimem kryje się nasza rodzima autorka, dowiedziałam się praktycznie tuż przed lekturą :D Czytałam niedawno polską młodzieżówkę Agaty Polte i było to przyjemne doświadczenie, więc uznałam, że GWIAZDY NADZIEI będą pewnie czymś w podobie.
A tu niespodzianka - to coś kompletnie innego.

Amara wraca do domu po latach nauki w szkole z internatem. Do domu, w którym nie czuje się nawet zbyt mile widziana i gdzie nie ma co liczyć na zrozumienie i wsparcie ze strony rodziców czy siostry, o ile nie chce posłusznie odgrywać narzucanej jej roli.

Ale nie to jest dla Amary najgorsze, bo odtąd ma także widywać często Jaksa Travissa, przystojnego i nieodparcie seksownego właściciela salonu tatuażu, w którym jest od dawna zakochana. I który jest chłopakiem jej siostry. Jednak siostra właśnie stwierdziła, że ma go dość i rzuca go (!), więc w dziewczynie budzi się nadzieja, że łącząca ją z Jaksem piękna przyjaźń przemieni się w coś więcej. Tyle że, jak wieść niesie, Jaksowi przez jakąś traumę ani w głowie poważne związki. Trudno mu jednak pozostać obojętnym na wysiłki i wdzięki Amary, nie lubi też, gdy kręcą się koło niej inni faceci, proponuje jej więc układ bez zobowiązań. Amara przyjmuje go, wierząc, że uda się jej poznać prawdę o traumatycznej przeszłości Jaksa i w końcu rozbić ten mur, którym tak szczelnie się obwarował.

"Nie ma większego ryzyka niż obdarzenie kogoś miłością."

Motyw dramatu z przeszłości i pokonywania go, wychodzenia w życiu na prostą, to jest coś co lubię w książkach New Adult chyba najbardziej. W tej historii ciekawiło mnie też, czemu Jaks uważa, że nikogo już nie pokocha, czego się tak boi, broniąc przed poważnym związkiem. Powieść I.M. Darkss zapowiadała się więc naprawdę dobrze.
Niestety moje GWIAZDY NADZIEI najpierw zamigotały kusząco, a potem... w większości pogasły.

Przytłoczył mnie przede wszystkim styl, w jakim ta książka została napisana. Od razu zaznaczam, że nie chodzi o to, że jest zły, a o jego specyficzny charakter - który dla innych może być równie dobrze wielką zaletą tej powieści. Jest on tak dopracowany i bogaty, a powiedziałabym nawet - przeładowany, że zatracił pewną swobodę i naturalność, i podejrzewam, że to z jego powodu nie mogłam się w tę historię solidnie wczuć - nawet mimo ciekawie wykreowanych bohaterów.
Emocje Amary (która jest tu jedyną narratorką) to właściwie same skrajności. Na dłuższą metę czytanie o tym, jaki ogrom doznań wciąż ją przepełnia, po prostu wyczerpuje. Trafiają się, co prawda, przyjemne, luźniejsze momenty, ale bohaterka zdaje się wręcz czuwać nad tym, żeby szybko nabrały ciężkości. Inna sprawa, że ta lawina emocji często zastępuje konkretną  fabułę - toczy się ona praktycznie od jednego spotkania naszej pary do drugiego i poza dramatycznymi retrospekcjami właściwie niewiele się dzieje.

Historia Amary i Jaksa kryje w sobie kilka tragedii z przeszłości, których skutki mocno zaciążyły na losach bohaterów. Niektóre z nich również średnio do mnie przemawiały, było ich zwyczajnie za dużo, jak na dwoje ludzi. Na zdecydowany plus zaliczam ładny i wzruszający motyw przeznaczenia, do którego nawiązuje przesłanie tej powieści.
Ciekawie wypadło również potraktowanie tatuażu jako sztuki (mimo, że nie jestem fanką tatuowania się od stóp do głów). Czuć, że dla Jaksa ta praca i hobby to nieodłączna część jego osobowości, sposób na wyrażenie siebie. Podobała mi się także sama postać Jaksa, chyba najlepiej i najciekawiej skonstruowana ze wszystkich w tej powieści, który był niczym spokojna wyspa na tym wzburzonym morzu (choć swoim brakiem konsekwencji skołował nie tylko Amarę ;)).

Narzekam czasem na płytkość współczesnych NA czy romansów, niedostatek w nich psychologicznych rozkmin i emocji. W przypadku GWIAZD NADZIEI poszło to w drugą stronę. Ta książka emocjami wręcz ocieka. Powiedziałabym, że nawet w nich tonie. Ktoś, kto lubi zatracić się w takich klimatach, pewnie bez trudu się w niej odnajdzie, będzie się nawet delektował.
Dla mnie ta powieść, jak na typowe New Adult, była trochę przekombinowana. Zabrakło mi w niej charakterystycznej dla tego gatunku młodzieńczej lekkości i w rezultacie, niestety nie wciągnęła mnie tak, jak się spodziewałam.

"Każdy jego pocałunek, dotyk, uśmiech wymazuje ze mnie ból, lęk, bezradność i zapala jedną gwiazdę więcej."


G W I A Z D Y   N A D Z I E I
I.M. DARKSS
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2019 

Za egzemplarz dziękuję serdecznie Wydawnictwu Zysk i S-ka.

2 komentarze:

  1. Bardzo mnie korciła ta książka. Ale nie cierpię przeładowania wszystkich nieszczęść świata na jednego bohatera, więc chyba sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że autorka ma na koncie powieść "Światło w mroku" - z Twojego ulubionego gatunku, czyli fantastyki?

      Ja mam z Gwiazdami nadziei taki problem, że absolutnie nie mogłabym powiedzieć, że to zła książka - ona jest wręcz dopieszczona. Ale paradoksalnie właśnie do dopieszczenie co do szczegółu nadało jej w moim odczuciu pewnej ciężkości.
      Spotkałam się jednak z opiniami innych, że czytało ją im się koncertowo.
      Więc może po prostu musisz spróbować? (przymknąwszy oko na tę lawinę nieszczęść ;))

      Usuń