SŁODKIE ROZKOSZE



Chcąc trafić pośród niezliczonych romansów na te, które rzeczywiście warte są przeczytania, trzeba być albo świetnie rozeznanym w tym gatunku, albo zdać się na zupełny przypadek. Ponieważ jak dotąd nie miałam żadnej styczności z twórczością Christiny Lauren, sięgając po SŁODKIE ROZKOSZE kierowałam się wyłącznie tym drugim. I w ten oto sposób odkryłam, że pod nieznanym mi dotąd nazwiskiem kryje się autorski duet - Christina Hobbs i Lauren Billings, panie, które mają na koncie kilka bestsellerów, a  SŁODKIE ROZKOSZE to jeden z najbardziej znanych romansów ich autorstwa i zarazem pierwszy tytuł z cyklu WILD SEASONS. Czy mój wybór okazał się trafny? Jeszcze jak!

SŁODKIE ROZKOSZE to historia, której początek daje pewna szalona wyprawa trójki dziewczyn w poszukiwaniu wrażeń. Kiedy studia dobiegają końca, czas pomyśleć poważnie o życiu i przyszłości. Doskonale tego świadoma 23-letnia Mia Holland tuż po absolutorium wyrusza z przyjaciółkami na beztroski weekend i to nie byle gdzie, bo do samego centrum hazardu i rozpusty - Las Vegas. To mają być ostatnie dni szalonej zabawy, za progiem której czeka dorosłość. W hotelu dziewczyny poznają trzech czarujących wesołych chłopaków. Żeby było ciekawiej, żaden z nich nie jest Amerykaninem. Mii od pierwszej chwili z wzajemnością wpada w oko Francuz imieniem Ansel.

"Wpatruję się w niego czując dziwną falę ciepłej swojskości. Zatem tak wygląda chemia. (...) z Anselem moglibyśmy chyba naładować niejedno urządzenie energią, która między nami przeskakuje."

Niespodziewanie po szalonej nocy wypełnionej alkoholem i seksem, Mia budzi się z obrączką na palcu jako ... świeżo poślubiona żona Ansela. Jakby tego było mało - jej mąż (człowiek, o którym, przypominam, wie właściwie tylko, jak ma na imię) prosi ją, by zamiast starać się natychmiast o unieważnienie ślubu, pojechała z nim do Francji. Mia to pragmatyczna dziewczyna, którą nie tak łatwo omotać. Usiłuje zapomnieć o tym, co do niedawna miało stanowić treść jej życia - o tańcu, z którym musiała się pożegnać po pewnym wypadku. Jednocześnie od lat próbuje sprostać wygórowanym oczekiwaniom ojca, widzącego ją w całkiem innej roli. Ansel ze swą szaloną propozycją staje się jednak pokusą, przez którą poczucie obowiązku walczy w Mii z przekorną chęcią wyrwania się z tej klatki, w jakiej ma tkwić przez resztę życia. Koniec końców dziewczyna postanawia iść za głosem instynktu i sprawdzić, dokąd ją to zaprowadzi. Wspólne lato z przystojnym świeżo poślubionym Francuzem w Paryżu - czyż to nie brzmi niedorzecznie słodko i bajkowo? Czy można jednak ot, tak po prostu z dnia na dzień przemeblować całe swoje życie dla człowieka, którego się ledwo co poznało?

 "Nie wywróciłam swojego świata do góry nogami, raczej wystrzeliłam go na zupełnie inną orbitę."

Zwykle jestem zdania, że właściwie nakreśleni bohaterowie, którzy są w stanie zjednać sobie sympatię i wywołać emocje, to dziewięćdziesiąt procent sukcesu powieści. Pod tym względem SŁODKIE ROZKOSZE zdobyły mnie już na wstępie. Nie miałam najmniejszego problemu z polubieniem Mii i Ansela, i wsiąknęłam w ich romans od pierwszych stron. Ich wzajemne przyciąganie to jakaś magia, pasują do siebie od pierwszej chwili. Oboje są pełni życia i naturalni, trochę pogubieni i zupełnie bezbronni wobec uczuć, które nimi zawładnęły. Mia znajduje w ledwo poznanym chłopaku kogoś, kto potrafi ją w pełni zrozumieć, służy jej pomocą i otwiera oczy na nowe możliwości. Przy Anselu odzyskuje pewność siebie, nie jąka się; przestaje mieć również znaczenie blizna, z którą się dotąd zawsze przed wszystkimi kryła. Dzięki Anselowi odnajduje też w sobie odwagę i siłę, by podążyć za swym życiowym powołaniem. Ponieważ w książce brak dwutorowej narracji - narratorką jest tylko Mia, o samym Anselu dowiadujemy się więcej dopiero z biegiem czasu. Widziany oczyma Mii, jest nieodparcie uroczy i zabawny. To romantyk, który lubi życiowe wyzwania i którego losem często kierują przypadki. Ale nie jest tak pewny siebie, jak się pozornie wydaje. I nie do końca szczery. Jakie rysy kryją się na tym nieskazitelnym wizerunku uroczego chłopca?

Po początkowej bombie w postaci małżeństwa z przypadku brak tu już z grubsza większych niespodzianek, mimo to z żywym zainteresowaniem śledziłam dalszy bieg wypadków. Fabuła przenosi się do Paryża i skupia się na stopniowym rozwoju związku pary bohaterów, ale nie jest bajkowe pasmo nieustającego małżeńskiego szczęścia. Ponieważ Mia i Ansel zaczęli jakby od końca i tak naprawdę dopiero się poznają, nie może się tu obejść bez chwil zwątpienia i pewnych nieporozumień, pojawia się też jeden znaczący kłopot, który może nieźle między nimi namieszać.


W SŁODKICH ROZKOSZACH, jak na romans przystało, aż iskrzy od miłosnych uniesień. Spotkałam się z opiniami, że można odnieść wrażenie, jakby poza dość częstymi scenami seksu nic się tu właściwie innego nie działo, ale absolutnie się z tym nie zgodzę, choć rzeczywiście ilość scen erotycznych jest całkiem spora. Świetnie oddają chemię i namiętność między Mią a Anselem, są naprawdę sugestywne i pikantne, a jednocześnie w jakiś zaskakujący sposób subtelne. Zdecydowanie na plus zaliczam również fakt, że choć autorki wykazały się w tej kwestii nie lada inwencją, czujnie pilnowały, żeby trzymać się z dala od cienkiej granicy wulgarności.

Panie mają przystępny i błyskotliwy styl, a interesująca i wcale nie tak miałka jak na romans fabuła nie pozwala odłożyć tej książki na dłużej niż chwilę. Jeszcze jedną dużą jej zaletą jest niezbędna szczypta przewijającego się raz po raz lekkiego humoru, rozładowującego nawet najgorsze sytuacje, w jakie gmatwają się bohaterowie. W dostarczaniu powodów do śmiechu celują zwłaszcza przyjaciółki Mii, ale ona sama i Ansel też potrafią nieźle rozbawić.

"Seks był super, pobraliśmy się, a teraz ona tu przyjechała! Pomocy! (...) Czy istnieje jakaś poczta, która odsyła zbłąkane Amerykanki z powrotem do Stanów? Merci!"

Czy SŁODKIE ROZKOSZE to tylko błaha historyjka o miłości? Dla niektórych pewnie nic ponad to, i zanim po nią sięgnęłam, chyba właśnie tak ją postrzegałam. Ale po dotarciu do ostatniej strony z miłym zaskoczeniem stwierdziłam, że ta słodka bajka pełna romantyzmu i erotyki na dobrym poziomie okazała się jakby przy okazji także niegłupią, sympatyczną opowieścią o odkrywaniu wiary w siebie, sile przyjaźni, zaufaniu i prawdziwych uczuciach. Ta historia w pewien sposób przypomina mi nieco TEN JEDEN DZIEŃ Gayle Forman. Obie powieści są w podobnym lekkim klimacie, w obu przypadkach bohaterkami są Amerykanki, którym przytrafia się romans życia z Europejczykiem, mający za tło światową stolicę kochanków, czyli Paryż. Zasadnicza różnica między tymi dwoma tytułami polega na tym, że SŁODKIE ROZKOSZE to lektura raczej dla dorosłych.

SŁODKIE ROZKOSZE zaliczam do lektur zdecydowanie udanych. To jeden z najprzyjemniejszych romansów, jakie dotąd czytałam i moje pierwsze czytelnicze spotkanie z autorskim teamem Christina Lauren na pewno nie będzie ostatnim. Nie mogę się już doczekać, kiedy sięgnę po inne ich książki, a także dalsze części WILD SEASONS. Mam nadzieję, że dorównają pełnej wdzięku i polotu historii Mii i Ansela.


S Ł O D K I E   R O Z K O S Z E
(SWEET FILTHY BOY)
CYKL: THE WILD SEASONS # 1
CHRISTINA LAUREN
PRZEKŁAD: KATARZYNA KRAWCZYK
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2017

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz