CHŁOPIEC, KRET, LIS I KOŃ

Pierwszy raz zdarzyło mi się przeczytać książkę niemal natychmiast po jej otrzymaniu. Zajęło mi to ok 20 minut, i to dlatego AŻ tyle, że szczegółowo oglądałam zdobiące ją genialne ilustracje. Książka Charliego Mackesy CHŁOPIEC, KRET, LIS I KOŃ, na pozór wyglądająca jak pozycja dla dzieci, to lektura praktycznie dla czytelnika w każdym wieku. Dla każdego, kto ma chwilę, by się zatrzymać, pomyśleć i wziąć głęboki ożywczy oddech.

Tytułowi bohaterowie poznają się i odbywają wspólną wyprawę, podczas której dowiadują się czym jest przyjaźń, miłość, poczucie własnej wartości, i co jest w życiu najważniejsze.
Historia ma konwencję uroczej, mądrej powiastki w duchu KUBUSIA PUCHATKA, do którego chyba jej najbliżej klimatem: z chłopcem, który żywo przypomina Krzysia, kretem marzącym w kółko o dużej porcji ciasta, lisem, który odwdzięcza się za uratowanie życia i koniem, który, choć największy z nich, czasem również musi poszukać odwagi. Całą tę oryginalną czwórkę łączy cudowna i szczera więź, a opowieść o nich ma w sobie coś magicznego. Dotyka prostych życiowych prawd i wartości, o których, zwłaszcza w dzisiejszym świecie pełnym fałszu i pogoni za sukcesem, tak często się zapomina.
 

Mimo, że samego tekstu w książce jest niewiele, historia, którą w sobie kryje, wyjątkowo mocno chwyta za serce, sprawia, że momentami łzy same ciekną po policzkach, zachwyca, a jej przesłanie jest cudownie kojące i niesie pociechę.
Opis z tyłu na okładce mówi, że ta książka jest jak uścisk przyjaciela. Te słowa idealnie oddają jej charakter. Ona jest rzeczywiście niczym mocny, podnoszący na duchu, serdeczny, ciepły przytulas!❤
 

Muszę też tu wspomnieć o tym, jak pięknie jest ta pozycja wydana. Nie spodziewałam się, że to będzie taka wyjątkowa perełka. Twarda oprawa, piękna wklejka, gruby, kremowy papier, w środku oryginalna czcionka i masa cudownych ilustracji, które współtworzą tę niezwykłą, klimatyczną opowieść.
To książka, którą można od serca dać przyjacielowi lub komuś bliskiemu. I do której bez wątpienia się wraca, sięga po nią znowu, i znowu.
 

Ja jestem w niej zakochana❤


CHŁOPIEC, KRET, LIS I KOŃ
(THE BOY, THE , THE FOX AND THE HORSE)
CHARLIE MACKESY
PRZEKŁAD: 
WYDAWNICTWO ALBATROS
2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros.

MIEDZIAKI

Colson Whitehead - to chwytliwe nazwisko od kilku lat rzuca mi się w oczy w księgarniach, nie miałam jednak jak dotąd okazji przeczytać żadnej z jego książek. Whitehead uchodzi za jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich; za powieść KOLEJ PODZIEMNA nagrodzony został nawet Pulitzerem. MIEDZIAKI to jego najnowsza książka, dzięki której postanowiłam w końcu zapoznać się z tym panem i przekonać, w czym tkwi fenomen jego twórczości.
A teraz właściwie nie wiem, jak opisać wrażenia po tej lekturze. Mam takie uczucie, jakby zapadły się we mnie głęboko i nie mogę ich wydobyć; i że będę o tej powieści myśleć jeszcze długo po jej przeczytaniu. MIEDZIAKI to wstrząsająca historia o pewnym haniebnym procederze. I o niezłomnym poczuciu godności, ukrytym w niepozornym, kujonowatym z wyglądu chłopcu w okularach.

Akcja powieści toczy się w latach 60-tych, na Południu Stanów Zjednoczonych. Moje ulubione sweet sixties bynajmniej nie mają tu tak beztrosko różowego wizerunku, jaki wykreowała im popkultura. Czarnoskóry nastolatek Elwood Curtis, praktycznie porzucony przez rodziców i wychowywany od maleńkiego przez babcię, to grzeczny, uczynny chłopiec. Do tego wzorowy uczeń, który ma widoki na studia. Tymczasem przez zupełny przypadek zostaje niesłusznie  uznany za współwinnego kradzieży auta i zamknięty w poprawczaku, o którym mówi się po prostu Miedziak. Oficjalnie Miedziak śmie zwać się szumnie szkołą. Tak naprawdę w tym przybytku również kwitnie rasizm, a chłopcy od dziesiątek lat traktowani są wedle widzimisię kadry wychowawców i opiekunów. Są wykorzystywani, także seksualnie, bici, poniżani. A ci, którzy podpadną, nie dostosują się, sprzeciwią - znikają, użyźniając pobliskie dzikie poletko.

W takim bagnie ląduje delikatny Elwood ze swym głębokim poczuciem moralności oraz głową nabitą wzniosłymi, odważnymi słowami swego duchowego mentora - Martina Luthera Kinga. Chłopak postanawia cierpliwie przetrwać odsiadkę. Nawiązuje kilka bliższych znajomości, z godnością znosi też bolesne zapoznanie się z zasadami funkcjonowania w tym miejscu. Ale okrucieństwo w Miedziaku skłania go w końcu do ryzykownej próby wystąpienia przeciwko bezdusznemu systemowi.

Tę historię, opartą na faktach (Miedziak jak najbardziej miał swego autentycznego odpowiednika) czyta się z poczuciem bezbrzeżnej bezsilności. A w myślach nasuwa się bez końca pytanie: jak coś takiego w ogóle mogło istnieć? Dlaczego na to pozwalano? Gdzie była władza i prawo?

Whitehead sięga po tematy, które w historii Ameryki są wstydliwymi plamami na jej sumieniu. Rozlicza ją z najcięższych win, pokazując brudną prawdę o głęboko zakorzenionym rasizmie, ogromnej niesprawiedliwości, o bardzo wadliwym systemie społecznym. Wiele mnie w tej książce oburzyło. Organa prawa, które skazują niewinnych, nie robiąc absolutnie nic z istnym barbarzyństwem wyrządzanym przez innych. Pozbawianie ludzi tego, co najcenniejsze - godności osobistej. Wyjątkowo szokujące było też to, że główni bohaterowie to tylko dzieci, nie tylko głęboko świadome okrucieństwa swego losu, ale wręcz z nim zżyte, przywykłe do niego, przyjmujące go z pełną rezygnacji konstatacją, że to coś, czego zmienić się i tak nie da. Jakby nie miało ich spotkać już nic dobrego. Ten brak nadziei jest porażający. Co ciekawe, proza Whiteheada nie epatuje emocjami, ma stonowany, wyważony charakter, pozwala samemu ustosunkować się do tego, o czym się czyta. Efekt jest taki, że uderza tym mocniej.

Ta dramatyczna historia to upamiętnienie chłopców, którzy przeszli przez Miedziaka, opuszczając go (często z traumą na resztę życia) lub nie mając, niestety, tyle szczęścia. Whitehead dał głos sprawie, która nie powinna zostać zapomniana, za którą odpowiedzialne są nie tylko jednostki, ale i wadliwe prawo, społeczeństwo, rząd. Przerażające, jak niewiele znaczy ludzkie życie w świecie pełnym korupcji i przemocy.


M I E D Z I A K I
(NICKEL BOYS)
COLSON WHITEHEAD
PRZEKŁAD: ROBERT SUDÓŁ
WYDAWNICTWO ALBATROS
2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros.

PIANKOWE NIEBO

Kiedy latem sięgnęłam po pierwszy tom serii Bombonierki pt. WIŚNIOWE SERCE - ta historia po prostu mnie oczarowała: swoją bezpretensjonalnością, brakiem sztuczności i banałów, kreacją młodziutkich bohaterów, zaskakującą fabułą.
I wiecie co? Drugi tom - PIANKOWE NIEBO jest jeszcze lepszy! A może właściwie powinnam napisać: pyszniejszy!

Z tego, co wiem, wszystkie części Bombonierek dotyczyć będą kolejno pięciu sióstr. W poprzednim tomie do czterech sióstr Tanberry dołączyła Cherry Costello, której tata związał się z mamą dziewczynek. Bohaterką PIANKOWEGO NIEBA jest jedna z nich - Skye, która ma siostrę bliźniaczkę, Summer. Choć dziewczyny z wyglądu są identyczne, tak naprawdę wiele je różni. I po części właśnie o tym jest ta książka. Summer jest przebojowa, zwykle zbiera oklaski. Skye natomiast jest spokojniejsza z natury i zdaje się być zawsze w cieniu siostry. Pasją Summer jest balet, a marzeniem kariera na scenie. Ale to kompletnie nie bajka Skye. Ona ma upodobanie do historii i stylu vintage

To właśnie jej żywe zainteresowania przeszłością (i remont strychu) naprowadzą ją na trop tajemniczej, tragicznej opowieści miłosnej sprzed 100 lat. Pośród starych bibelotów znalezionych na poddaszu znajduje się kufer z zagadkową zawartością. To pamiątka po krewnej, która w latach 20-tych podobno popełniła samobójstwo z powodu nieszczęśliwej miłości. Noszenie ubrań po bohaterce tej historii sprawi, że Skye zacznie mieć dziwne sny z nieznanym jej chłopcem w roli głównej.

Akcja PIANKOWEGO NIEBA zaczyna się w Halloween (w to mi graj :D), więc od początku wkrada się tu pewna doza tajemnicy. Po drodze Skye czeka sporo niesamowitych (czasem odrobinę przerażających) przeżyć, które pomogą jej poznać nie tylko dawne rodzinne sekrety, ale również mocniej uwierzyć w samą siebie i zrozumieć, że nie jest kalką swej śmiałej i energicznej siostry. Muszę powiedzieć, że ujęło mnie totalnie, w jaki sposób Cathy Cassidy wykreowała Skye, obdarzając ją niesamowitą empatią wobec innych, świadczącą o jej wielkiej wrażliwości, wyrozumiałością i wyjątkowym jak na jej 13 lat wyczuciem balansu. Skye odnajdzie się nawet w sytuacji trochę oderwanej od rzeczywistości. Z tych bardziej przyziemnych perypetii - dziewczyna przyjdzie z pomocą przyjacielowi, beznadziejnie zakochanemu w Summer; a jednocześnie sama popadnie przez niego w emocjonalną huśtawkę!

Powiem tak: chciałabym wracać do każdej serii z taką przyjemnością jak do tej. I to wcale nie tylko dlatego, że rodzice bohaterek zajmują się tworzeniem pysznych czekoladowych trufli, a na samym końcu autorka serwuje przepisy na czekoladowe słodkości :D
Te urocze książki naprawdę mają w sobie coś wyjątkowego. Bawią, wzruszają, skłaniają do przemyśleń, mają w sobie bogatą różnorodność emocji. Nie ma w nich nic zbędnego, wciśniętego na siłę. Nie unikają trudnych tematów i konfliktów. Mamy tu pierwsze zakochania, przyjaźń, rywalizację - typowe nastoletnie problemy, a wszystko to oddane z wnikliwością i wyczuciem. Są też kłopoty rodzinne, w których tworzeniu celuje zła na cały świat najstarsza z dziewczyn - Honey. To postać, której każde pojawienie się mogłoby równie dobrze skutkować gwałtownym wyładowaniem elektrycznym xD Honey nadal nie może odnaleźć się w nowym układzie w rodzinie i robi zadymy o byle co, dbając o odpowiedni poziom ciśnienia w tej historii.

Ta część ciekawie ukazuje też niezwykłą więź, łączącą bliźnięta, uświadamiając, że każde z nich to indywidualna osobowość i tak właśnie powinny być traktowane.

PIANKOWE NIEBO to 300 stron czystego czytelniczego nieba w dziale z młodzieżówkami dla nieco młodszych czytelniczek. Ale jest to tak napisane, że również dorosły może bez trudu i bardzo dobrze odnaleźć się w tej konwencji. Bardzo polubiłam Skye za jej życzliwy charakter, a jej historia była świetną jesienno-zimową przygodą ze szczyptą niesamowitości.



PIANKOWE NIEBO
(MARSHMALLOW SKY)
CYKL: BOMBONIERKI # 2
CATHY CASSIDY
PRZEKŁAD: ANNA BERETA-JANKOWSKA
WYDAWNICTWO IUVI
2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Iuvi.

ŚWIATŁO KSIĘŻYCA

To już moja druga powieść Jenn Bennett na czytelniczym koncie. O poprzedniej - Z GŁOWĄ W GWIAZDACH w samych superlatywach pisałam na blogu latem. ŚWIATŁO KSIĘŻYCA to także letnie, wakacyjne wręcz klimaty, które urozmaiciły mi trochę jesienne czytanie. Tym razem również jest to nieco pokręcona młodzieżówka z niezłymi oryginałami w rolach pary głównych bohaterów. Dziewczyna ma narkolepsję, a chłopak po mistrzowsku zna się na karcianych sztuczkach. Książka ma w sobie słodycz typową dla dziewczyńskich powieści, a jednocześnie odrobinę niezbędnej życiowej goryczy, która dodaje jej realizmu.

Birdie Lindberg to 18-letnia fanka kryminałów i domorosły detektyw, istna Nancy Drew - wszędzie zwęszy zagadkę. Kilka lat temu straciła mamę, niedawno - babcię, i teraz mieszka tylko z dziadkiem na wyspie z widokiem na Seattle. Są wakacje, a ona podejmuje pierwszą pracę w mieście, w hotelu, w którym, jak się okazuje, pracuje też niejaki Daniel. Tych dwoje spotkało się już kiedyś. I to w okolicznościach, których wspomnienie przyprawia Birdie jednocześnie o zażenowanie i rumieńce. Nie można powiedzieć, żeby się znali, ale udawać, że się zupełnie nie znają, też nie wypada. Wszystko wskazuje zresztą na to, że wzajemna chemia nadal działa!

Ale zbliży tę dwójkę do siebie nie tylko nieodparte przyciąganie. Połączy ich również pewne śledztwo, dotyczące znanego pisarza - autora (a jakże!) kryminałów, który notorycznie odwiedza hotel, umawiając się w nim na podejrzane spotkania.
Ponad to Birdie i Daniel zmagają się z osobistymi kłopotami, którymi coraz bardziej są skłonni się ze sobą podzielić. A te kłopoty okażą się zdumiewająco wręcz podobne i staną się prostą drogą do nieporozumień.
 
ŚWIATŁO KSIĘŻYCA wpasowuje się klimatem w letnie młodzieżówki, w których w zgodnej parze idą przygoda i wątek romantyczny. Książka jest zabawna, a zgrabnie wpleciony pastiszowy wątek detektywistyczny dostarcza tu smaczku intrygi. Pod przygodą kryje się jeszcze warstwa obyczajowa, a w niej problemy bohaterów. Chodzi w nich zwłaszcza o błędy przeszłości, popełnione wcale nie przez nich, ale zdecydowanie rzutujące na ich obecne życie.

Między tą parą naprawdę nieźle iskrzy! Ale, ku mej uciesze, nie jest to typowy młodzieżowy romans, w którym chemia łącząca bohaterów spycha na margines pozostałą resztę. Książka delikatnie porusza szereg kwestii, które w życiu nastolatków często są decydujące. W przypadku Birdie i Daniela wszystko zdaje się łączyć z rodzinnymi tajemnicami i tym, że oboje wychowali się w niepełnych rodzinach. Zaowocowało to u nich poczuciem zagubienia u progu dorosłości i ucieczką w beztroską sferę marzeń. Trudno mi było mieć do nich o to pretensje i rozumiałam ich rozterki. Birdie i Daniel metodą prób i potknięć uczą się, że życie to nie zagadka, którą wystarczy rozwikłać. Nie da się go także układać według statystyk, ani unikając powtórki cudzych błędów - bez wątpienia popełni się masę swoich własnych. 

ŚWIATŁO KSIĘŻYCA to historia o dojrzewaniu i wkraczaniu w dorosłość, która skłania do pewnych niewesołych, życiowych refleksji. Nutka dramatyzmu nie przytłacza tu jednak całej reszty, więc lektura należy do tych sympatycznych i lekkich. Całkiem dobrze się przy niej bawiłam, a oryginalność bohaterów (w której Jenn Bennett chyba rzeczywiście celuje) dodawała tej historii odrobiny przyjemnej nieprzewidywalności.


 Ś W I A T Ł O   K S I Ę Ż Y C A
(SERIOUS MOONLIGHT)
JENN BENNETT
PRZEKŁAD: IZABELLA MAZUREK
WYDAWNICTWO IUVI
2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Iuvi.

POCAŁUNKI W NOWYM JORKU



Święta Bożego Narodzenia to czas, gdy wokół roztacza się cieplutka aura wzajemnego zrozumienia i miłości. Ale kiedy tuż przed dostało się od życia solidnego kopniaka - jak te święta przetrwać bez chęci zabarykadowania się gdzieś, odcięcia od świata i sączącej się zewsząd, lepkiej jak miód świątecznej słodyczy? Jak dostrzec magię świąt, gdy jest się załamanym i samotnym?

Jest Wigilia. Porzucona przez chłopaka Charlotte wraca do domu do rodzimej Anglii, jednak z powodu śnieżycy utyka na nowojorskim lotnisku. Tutaj jest świadkiem chamskiego zerwania, którego ofiarą pada Anthony. Ona zza Wielkiej Wody, on tutejszy - para zgnębionych swą sytuacją nastolatków odnajduje w swoim towarzystwie zrozumienie, pociechę i rusza razem w miasto, kierując się pewnym przypadkowo kupionym poradnikiem, który ma im pomóc pozbierać się po bolesnych zerwaniach i posklejać swe złamane serca.

Młodzieżówka i święta to jak dla mnie mix doskonały. A ta książka z przeuroczą okładką jest tego bardzo dobrym, udanym przykładem. Nie tylko przenosi w wyobraźni do zasypanego śniegiem Nowego Jorku, lecz zapewnia także przyjemną lekturę i sporo wrażeń. Przyprawia o uśmiech i chwyta za serce. Wędrówka Charlotte i Anthony'ego przez pokryte białym puchem miasto ma w sobie element ryzykownej przygody, zabawy, jest też wręcz filmowo romantyczna. W przenośni to dla tej dwójki także droga do poznania samych siebie. Byłam ciekawa, dokąd ich ona zaprowadzi. I co zrobią, gdy zaczynie ich łączyć coś więcej, niż wspólne zapominanie o byłych i przygarnięty po drodze piesek.

Powieść Catherine Rider (nawiasem mówiąc pod tym nazwiskiem kryje się para autorów) traktuje o świętach, ale jakby od podszewki; o odnajdywaniu ich magii (trochę przekornie odnośnie tytułu) nie w miejscu, w którym się je spędza, a w towarzystwie tych, którzy są nam najbliżsi. Ewentualnie są na dobrej drodze, by takimi się stać ;) Jest to też historia o nie rezygnowaniu ze  swych  marzeń, odnajdywaniu nowych sił, by je realizować; o dostrzeganiu nowych możliwości i otwarciu na to, co niesie z sobą życie.

Ujęła mnie ta historia i sprawiła, że żywo udzielił mi się jej  świąteczny nastrój🎄 Lektura, choć w lekkim stylu i świątecznej oprawie, jest całkiem życiowa, krzepiąca i z realnymi, przesympatycznymi bohaterami, których bardzo polubiłam. W książce nie brak pewnych fabularnych niespodzianek i wzruszających momentów. Moje serce zwierzoluba rozmiękczył też wątek psiaka (żywe kilka kg cukru!), który staje się ważnym ogniwem tej opowieści.

Na koniec dodam, że dzięki współpracy z Wydawnictwem Feeria miałam wielką przyjemność patronować tej książce :)


P O C A Ł U N K I   W   N O W Y M   J O R K U
(KISS ME IN NEW YORK)
CATHERINE RIDER
PRZEKŁAD: ANNA DOBRZAŃSKA
WYDAWNICTWO FEERIA YOUNG
2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Feeria.

JEGO BABECZKA

Mam ostatnio szczęście do fajnych książek z jesienią w tle. Z JEGO BABECZKĄ również mi w tym temacie wyjątkowo po drodze. Ten pomarańczowy niczym dynia kolor na okładce nie kłamie. Kto kocha jesień, bez trudu dojrzy w tej książce sporo jej nostalgii i magii, nawet jeśli to tylko leciutki romansik. Może i leciutki - za to słodki i rozgrzewający. Pycha! A poza tym nie lekceważcie BABECZKI, bo mój czytelniczy zastój, który gnębił mnie od jakiegoś czasu, został przez tę książeczkę powalony wręcz na łopatki ;)

JEGO BABECZKA to już trzeci tom przebojowej serii OBJECTS OF ATTRACTION. O jednym z nich JEJ WISIENKI pisałam latem. Penelope Bloom nadal nie opuszcza kręgu znajomych z poprzednich części, zgrabnie wiążąc ze sobą poprzednie wątki z kolejnym, całkiem nowym.

Emily, wegetująca w Nowym Jorku niespełniona artystka, dorabiająca jako nauczycielka rysunku w domu starców, staje przed szansą życia - praktyką w samiuśkim Paryżu. Takich okazji się nie przepuszcza. Sprawę komplikuje jednak fakt, że w jej życiu pojawia się przystojny piekarz. Ryan (znany mi już z JEJ WISIENEK) to dawny szkolny kolega Emily, w którym skrycie (i daremnie) się podkochiwała. Teraz, po latach, oboje padają ofiarą wzajemnego uroku, nie mogą o sobie zapomnieć. A musicie wiedzieć, że mają na dodatek wprost niemożliwych przyjaciół, którzy stają na głowie, by ich ze sobą połączyć.
Emily w ramach zlecenia ma pomóc Ryanowi w urządzeniu halloweenowego przyjęcia w firmie, zaczyna jednak rozważać możliwość niezobowiązującego romansu. Zwłaszcza, że Ryan chyba jest skłonny zaakceptować ten pomysł. Kiedy jednak okazuje się, że wyjazd dziewczyny może zostać przyspieszony, oboje muszą zadecydować, co jest ważniejsze: to, co zaczyna ich łączyć czy chęć spełniania życiowych marzeń i ambicji?

Jejku, ujęła mnie ta historia! I nie obchodzi mnie, że ze świecą w niej szukać fabularnych zawiłości czy szczególnej głębi, bo nie o to w niej chodzi. Jest prosta, sympatyczna, łatwo przyswajalna. Przewidywalna, ale cóż z tego, skoro świetnie się przy niej bawiłam.
Z punktu poczułam ogromną sympatię do Emily, marzycielki, tak jak ja rozkochanej w jesiennej atmosferze. Na tyle gderania wokół, jaka to jesień jest paskudna, trafiłam wreszcie na kogoś (to nic, że tylko w książce xD), kto uwielbia tę porę roku i docenia jej piękno. Bratnia dusza!
Nie mogłam się też oprzeć Ryanowi, który przepada za świętami. Cały rok czeka na Dzień Dziękczynienia i na Gwiazdkę, do tego piecze pyszności, a w kontaktach z kobietami jest rozbrajająco niepewny. Ideał! Śmiem stwierdzić, że Ryan to chyba najlepszy z męskich bohaterów tej serii (taak, wiem, William Ch. z JEJ WISIENEK to w sumie żadna konkurencja xD)

Lektura była lekka, zabawna i słodka jak babeczka z okładki. Trafił do mnie ironiczny, ale wcale nie przesadzony humor, komizm sytuacji i liczne niuanse. Tak jak w poprzedniej części, tu również o kolkę ze śmiechu przyprawia babcia ze swymi odważnymi teoriami na temat życia i seksu, których nikt nie spodziewa się usłyszeć od takiej staruszki :D

Książka ma ciepłe przesłanie, urocze w swej prostocie - życiowe wybory nigdy nie są oczywiste, ale najbardziej gmatwają się, gdy trafia się szansa na miłość. Ona zdaje się wszystko komplikować, a jednocześnie cudownie upraszczać. Czy Emily i Ryan znajdą jakiś szczęśliwy kompromis, który pozwoli im być razem? Sprawdźcie ;) Poznać tę dwójkę to czysta przyjemność!


J E G O   B A B E C Z K A
(HIS TREAT)
CYKL: THE OBJECTS OF ATTRACTION # 3
PENELOPE BLOOM
PRZEKŁAD: NORA CZARNECKA
WYDAWNICTWO ALBATROS
2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros.

ZASADY MAGII

Starodawny ród czarownic plus lata 60-te. To brzmiało ekstra, choć miałam lekkie obawy, czy aby nie będzie to fantastyczne bajanie z fruwaniem w powietrzu, sypaniem wokół czarodziejskim pyłkiem i machaniem różdżką. Pod tym względem jednak ZASADY MAGII pozytywnie mnie zaskoczyły. Owszem, jest tu mowa o czarach, ale fabuła dość konkretnie i mocno trzyma się rzeczywistości.
Niestety, z całą resztą jest już nie tak fajnie.

ZASADY MAGII - p
odszyta dziwnym klimatem opowieść o dojrzewaniu, akceptacji samego siebie i przeznaczeniu, od którego podobno nie można uciec, to historia, opowiadająca o losach rodzeństwa Owensów: Franny, Jet i Vincenta, którzy wywodzą się z rodziny od wieków mającej do czynienia z magią. Ich matka to potomkini kobiety, skazanej za czary 300 lat wcześniej. Ale nie tylko czary towarzyszą tej rodzinie od wielu pokoleń. Dzieciaki Owensów, dorastając w Nowym Jorku doby rock'n'rolla i wielkich przemian społecznych, odkrywają z czasem swoje moce, a przełomem w ich życiu są wakacje u ciotki. To ona wpaja im tytułowe zasady. Zasada numer 1 brzmi - używać magii w taki sposób, by nikogo nie krzywdzić. Inna - nie zakochać się. Na skutek rodzinnej klątwy grozi bowiem to śmiercią obiektu miłości.
Oczywiście cała trójka Owensów i tak się zakochuje, łamiąc życie sobie i innym.

Dziwna sprawa z tą książką. W zasadzie mogłaby mnie nawet zachwycić, bo uwielbiam historie o więzi między rodzeństwem, gdzie jedno za drugim wskoczyłoby w ogień. A jednak czytało mi się tę powieść z pewnym mozołem. Jej dość specyficzny styl sprawiał, że nie przeżywałam wydarzeń, o których czytałam, nie byłam w stanie wczuć się w dane sytuacje. Niektórzy tu dramatycznie umierają, a potrafi to być przekazane niemal w jednym zdaniu, które mnie o tym informuje równie powierzchownie jak telegram. Stąd też niemal zero emocjonalnego zaangażowania z mojej strony. Zabrakło mi tu żywych, konkretnych wrażeń i bliższej więzi z bohaterami. 


Powieść ma swoje smaczki, które potrafię docenić, nawet jeśli naprawdę średnio do mnie trafiła - niemniej to trochę za mało, by mogła okazać się zadowalającą lekturą. Akcja toczy się w tak przeze mnie lubianych latach 60-tych. Nie muszę chyba dodawać, że ma w związku z tym ciekawe tło obyczajowe, pełne burzliwych wydarzeń. Bardzo dużo dzieje się także w samej rodzinie Owensów; można by nawet pomyśleć, że aż za dużo, jak na losy jednej familii. Wypadki, choroby, dziecko zmajstrowane w wieku 14 lat - to nie jest materiał na nudną historię. Mniej więcej od połowy było naprawdę ciekawie, zwłaszcza dzięki nieprzewidywalnemu Vincentowi. Lecz podobnie jak we wcześniejszych wątkach, tak i tutaj, autorka zastosowała pewną sztuczkę (bynajmniej nie magiczną) - obiecując interesującą opowieść, ale definitywnie i bezlitośnie dla czytelnika w pewnym miejscu ją ucinając.
 

Ciężko się oprzeć wrażeniu, że ZASADY MAGII to powieść, której potencjał nie został właściwie spożytkowany lub poszedł nie tą drogą, którą powinien. Ta książka mogła być jedną wielką czytelniczą przygodą, a skończyłam ją bez większych wrażeń i refleksji, i z takim dziwnym uczuciem, jakby mi się tylko przyśniło, że ją przeczytałam.


Z A S A D Y   M A G I I
(THE RULES OF MAGIC)
CYKL: PRACTICAL MAGIC # 1
ALICE HOFFMAN
PRZEKŁAD: DANUTA GÓRSKA
WYDAWNICTWO ALBATROS
2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros.

HOPE AGAIN

HOPE AGAIN to już czwarty tom serii AGAIN o miłosnych (i nie tylko) perypetiach studentów z Woodshill. Czytałam z nich jak dotąd  tylko jeden i muszę przyznać, że trochę to tutaj odczułam. Poprzedni bohaterowie właściwie stale są tu obecni i fakt, że większości z nich bliżej nie znam, nieco mnie frustrował. Zwłaszcza, że wydają się zdecydowanie fajni!
HOPE AGAIN opowiada jednak o perypetiach pary, która z dużym powodzeniem absorbowała moją uwagę na tyle mocno, by mi to uczucie niedosytu skutecznie wynagrodzić.

Ta część wyróżnia się trochę na tle poprzedniczek tym, że choć to typowy college romance, nie chodzi w nim tym razem o uczucie łączące parę studentów, a studentkę i jej wykładowcę. Z góry zaznaczę, że jest on młody, więc nikt nie powinien być zgorszony;) A kto liczy na pikantną historię, niech wie, że chemii w niej mnóstwo, ale sam romans przedstawiony jest subtelnie i ze smakiem.

Przystojny i sympatyczny Nolan Gates prowadzi na uniwersytecie w Woodshill zajęcia kreatywnego pisania. Dla dobra literatury osobiście redaguje powieść, wysmarowywaną z zapałem przez Dawn, jedną z jego studentek. Beta-readerką Dawn jest także inna jego słuchaczka, Everly, z którą Nolan lubi się... jakby trochę bardziej ;D Jak nie trudno zgadnąć, to wspólne redagowanie znacznie ich do siebie zbliża. A w końcu stawia w sytuacji, gdy muszą sobie nie tylko odpowiedzieć na pytanie, co tak naprawdę ich łączy, ale również zadecydować, co dalej. Zakazane uczucie, zmagania się ze wspomnieniami, które w życiu Everly wciąż odbijają się czkawką, zmory przeszłości Nolana - tym dwojgu nie będzie łatwo to sobie poukładać.

Jak to w New Adult mamy tu do czynienia z zasklepionymi ranami, które znów dają o sobie znać i dodatkowo komplikują życie bohaterów. Pojawia się tu temat przemocy domowej i uzależnienia. Nie jest to potraktowane płytko, po łebkach i pozwala wczuć się w trudną sytuację Everly i Nolana, poznać bliżej ich przeszłość i zrozumieć, czego oboje się boją, stawiając pierwsze, wspólne, niepewne kroki do przodu.

Muszę tu zaznaczyć, że HOPE AGAIN, ku mej uciesze, to nie tylko romans, że jest w tej powieści również miłość... do książek. Sama piszę, więc podobał mi się wątek z pisaniem, wskazówkami jak tworzyć, oraz fakt, że Nolan wyraźnie jest książkoholikiem, posiadającym nie tylko zasobną biblioteczkę, ale i wiedzę o literaturze. Wyznaje również bardzo bliski mi pogląd odnośnie zakończenia książek ;) A jego stwierdzenie:

"Płacz podczas lektury to jedno z najcudowniejszych uczuć na świecie." 

mogłabym niemal dać sobie wytatuować, tak bardzo się z nim zgadzam xD
Czy muszę jeszcze dodawać, że Nolan ma wszelkie szanse zostać moim ulubionym męskim bohaterem tej serii? Chyba nie ;D

A propos tatuaży - jeden wątek, właśnie z salonem tatuaży, wydawał się tu zbędny i rozbudowywany trochę na siłę. Jak znam podobne serie, pewnie może on w przyszłości okazać się materiałem na całkiem nową opowieść, niemniej tutaj jakoś mnie nudził. Cieszyło mnie, gdy historia wracała na właściwe tory, zwłaszcza, że wciąga, rozgrzewa, wzrusza i w odpowiednich momentach wywołuje niepowstrzymany uśmiech na twarzy. HOPE AGAIN to też kolejna książka, trafiająca w moje gusta swym jesiennym klimatem. Miło się to czyta, gdy za oknem rzeczywiście króluje szarobura aura - którą jednak przy odrobinie chęci także można się cieszyć ;D Ponieważ to już czwarty tom, grono bohaterów jest już całkiem spore, co nadało tej powieści trochę familijny charakter. I to jest zawsze coś, co niezmiernie mi się podoba w tego typu książkach - jak krąg przyjaciół staje się w pewien sposób rodziną, tyle, że tą z wyboru💞


HOPE AGAIN
CYKL: AGAIN # 4
MONA KASTEN
PRZEKŁAD: EWA SPIRYDOWICZ
WYDAWNICTWO JAGUAR
2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar.