MÓJ PRZYJACIEL KOT

P R Z E D P R E M I E R O W O
PREMIERA 13 KWIETNIA 

Lubicie książki, których bohaterami są zwierzęta? Bo ja bardzo. Stoi ich u mnie na półce kilka, a prym wśród nich wiodą te o kotach. I właśnie dołączyła do nich kolejna o wymownym tytule MÓJ PRZYJACIEL KOT. Była już książka o Kleo, uliczniku Bobie, dzielnym Alfie'm, Salomonie, który leczył dusze i jego potomkach; teraz przyszła pora, by poznać się z sympatyczną kicią imieniem Tabor.

Ta historia zaczyna się na ulicy, czyli tam, gdzie przeważnie lądują niechciane lub zagubione zwierzęta. Niechciani i zagubieni ludzie również. Michael King, 47-letni bezdomny alkoholik, prowadzi niewesołe życie włóczęgi, przemierzając w ciągu roku kilka stanów. Zawsze jednak wraca do Portland, gdzie ma dobrych znajomych pośród innych bezdomnych. Właśnie w Portland, pewnego deszczowego, wrześniowego dnia los stawia mu na drodze zabiedzonego rannego kota, a właściwie kotkę. Ogłoszenia nie przynoszą rezultatu - właściciel się nie znajduje. Michaela to martwi, ale z drugiej strony opieka nad zwierzęciem przynosi mu coraz więcej satysfakcji i pozwala poczuć się potrzebnym.

 "Opiekując się innymi, odnajdujemy siebie."

Zamiast wydawać każdy wyżebrany grosz na alkohol, jak to robił dotychczas, Michael kupuje kocią karmę i akcesoria. Kotka, której nadaje imię Tabor i do której coraz bardziej się przywiązuje, zaczyna przemierzać wraz z nim ulice Portland, zjednując mu sporo sympatii. Nadchodzi jednak chwila, kiedy robi się zimno i czas wyruszyć w cieplejsze strony. Tymczasem zaledwie 8 przecznic dalej od miejsca, w którym Michael znalazł Tabor, właściciel kotki, Ron, szaleje z niepokoju, nie mogąc jej odnaleźć. Jego ogłoszenia również nic nie dają. Ron jest skłonny uznać, że za zniknięciem jego pupilki stoi wredny sąsiad. Nie ma pojęcia, że kotka wyruszyła właśnie w daleką podróż. Szanse na to, by ją jeszcze kiedykolwiek zobaczył, kurczą się do zera. Czy jest więc w tej historii miejsce na happy end?

MÓJ PRZYJACIEL KOT to oczywiście wzruszająca opowieść o zagubionym kocie. Ale chyba jeszcze bardziej o pogubionym życiowo człowieku, któremu ten kot daje powód, by zmienić swoje życie na lepsze.
Wisienką na torcie w tej książce jest fakt, że historia Michaela i Tabor nie jest wymysłem na potrzeby fabuły, napisało ją samo życie. I choć ciepła, nieodparcie sympatyczna i pogodna, ma też nieco smutną i refleksyjną stronę. Michael nie zawsze był bezdomny. Dzięki jego wspomnieniom, wplecionym w fabułę, mamy szansę wejrzeć w jego życiorys, który, począwszy od nastoletnich lat był serią wzlotów i upadków. Jednak był w jego życiu długi czas, kiedy mógł o sobie powiedzieć, że jest spełniony i szczęśliwy. Jego przypadek  to klasyczny przykład druzgocącej życie depresji po tragedii, która raz na zawsze wszystko zmieniła i spowodowała, że wylądował na ulicy. Radość życia przywróciła mu dopiero kocia znajda.

"Ta kotka była tęczą, rozweselającą mój ponury świat".

W fabule przeplatają się wątki Michael'a i Tabor oraz Rona. Przygody, jakie przeżywają ci pierwsi podczas tułaczki przez kolejne stany, mogą przyprawić każdego kociarza o gęsią skórkę. Osobiście byłam zaskoczona, że kot okazał się tak dobrym towarzyszem w podróży, w której roi się od niebezpieczeństw. Tabor w wielu podbramkowych sytuacjach wykazuje się niesamowitą wytrzymałością i odwagą. Ona i Michael to świetny team. Z drugiej strony czytając o Ronie, byłam w stanie zrozumieć jego tęsknotę za ulubienicą. Sama kiedyś bardzo przeżyłam zaginięcie kota i wiem, że czasem można niemal stanąć na głowie i nie uzyskać żadnych rezultatów poza głupimi telefonami. Gdybym miała jednak zdecydować, z kim według mnie ta kotka powinna być, miałabym wielki problem, ponieważ nie sposób nie docenić, ile dla Tabor zrobił Michael i ile sensu nadała ona jego życiu.

Tak ciepłe i sympatyczne historie o zwierzętach piszą chyba tylko osoby, które rzeczywiście je lubią, i nie inaczej jest właśnie w przypadku Britt Collins. Ta brytyjska dziennikarka, zaangażowana w wiele pro zwierzęcych akcji, jest też wielbicielką kotów, sama ma ich kilka. Jej książka niesie z sobą piękne podwójne przesłanie - uczy empatii wobec zwierząt, które tak często zdane są na łaskę i niełaskę nas, ludzi, ale także życzliwości wobec bliźnich. Zwraca uwagę na bezdomność i społeczne wykluczenie osób takich jak Michael. Autorka traktuje ten temat z dużym wyczuciem, nikogo nie osądzając, ale i niczego na siłę nie koloryzując. Ukazuje codzienność życia na ulicy, uroki wolności, ale i cienie i trudy tułaczego życia, w którym rzadko kiedy można liczyć na ludzką serdeczność. Poznajemy bezdomnych towarzyszy Michaela, z których większość ze swoimi dziejami mogłaby z powodzeniem stanowić materiał na osobne książki. Co ciekawe, ci ludzie, nie mając nic, chętnie dzielą swój los z porzuconymi zwierzętami, odnajdując w nich najwierniejszych towarzyszy w doli i niedoli.

Jak więc widzicie, MÓJ PRZYJACIEL KOT to wspaniała lektura nie tylko dla kociarzy. To książka, która uczy, że każde życie ma sens i potwierdza banalne, ale prawdziwe przysłowie, że to nie pieniądze są źródłem spełnienia i szczęścia. Polecam ją wszystkim, którzy lubią zwierzęta i szanują fakt, że mają one swoje prawa i miejsce na tym pięknym, ale niezbyt przyjaznym świecie; ale także tym, którzy po prostu szukają świetnie napisanej sympatycznej historii pełnej dobrych fluidów.


M Ó J   P R Z Y J A C I E L   K O T
(STRAYS)
BRITT COLLINS
PRZEKŁAD: SYLWIA CHOJNACKA
WYDAWNICTWO KOBIECE
2018

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

7 komentarzy:

  1. Książka dla mnie :) Może się za jakiś czas skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to 'za jakiś czas' i jeszcze 'może'??:D Koniecznie się skuś! W końcu kogo ja tam widuję u Ciebie na zdjęciach, takie coś puchate, wąsate i nieodparcie miłe dla oka? I na dokładkę jeszcze coś kudłatego i wesołego, co chce z Tobą grać w piłkę akurat wtedy, jak czytasz? :D
      Zapewniam Cię, ta książka jest dla Ciebie!:)

      Usuń
    2. Do kompletu brakuje jeszcze dwie puchate i wąsate stwory, ale one leniwe są, wolą spać na wysokościach niż wcinać się w kadr :D
      Pewnie się skuszę, pod warunkiem, że żaden kot w tej książce nie traci życia :)

      Usuń
    3. Nie przypominam sobie niczego takiego, ta książka mimo tematyki ma w sobie naprawdę pogodnego ducha:)

      Usuń
  2. Kiedy mamy kota to faktycznie dość istotne jest to, aby go dobrze wychować. Mi spodobał się artykuł o kotach w https://krakow-atrakcje.pl/sprowadzone-cieszyc-maine/ i jestem zdania, że z pewnością każdy z nas także tak uważa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem, że koty jako zwierzaki są całkiem miłe. Tym bardziej, że ja także posiadam u siebie ładnego kociaka. Bardzo podoba mi się to co przedstawiono w http://mojpsiak.pl/jak-nazwac-kota/ i jestem zdania, faktycznie tak jest często. W sumie kotki są całkiem popularnym pupilem domowym.

    OdpowiedzUsuń
  4. W moim mniemaniu koty są wielce fajnymi pupilami i na pewno warto jest je mieć u siebie w mieszkaniu. Jak również napisano o nich w https://www.globewings.net/pl/zycie/kot-syberyjski-dla-kogo.html i ja jestem zdania,że takie pupile są po prostu milutkie. Dlatego ja także myślę o tym aby adoptować jeszcze kolejnego kociaka do siebie do mieszkania.

    OdpowiedzUsuń