MIŁOŚĆ ZIMOWĄ PORĄ


Młoda Angielka Kitty Shakespeare (brzmi znajomo, hmm?;)) chce zostać aktorką i to nie byle gdzie, bo w samym Hollywood. Okazuje się jednak, że nawet znalezienie stażu w fabryce snów graniczy z istnym cudem. Przesłuchanie u znanego producenta, Everetta Kleina, przynosi, co prawda, pewien rezultat, ale nie taki, na jaki Kitty miała nadzieję. Tak to już jednak jest, gdy do życiorysu dołącza się wzmiankę o doświadczeniu w roli... niani.
 

Kitty, zatrudniona na czas przedświąteczny jako opiekunka małego Kleina, trafia do rodowej siedziby Kleinów w zasypanej śniegiem Wirginii Zachodniej . Mały Jonas okazuje się kochanym 7-latkiem, więc nasza bohaterka uznałaby pobyt w górskiej głuszy za całkiem przyjemny, gdyby nie ktoś, kto skutecznie psuje jej humor. Tym ktosiem jest gburowaty młodszy brat Everetta, Adam, reżyser filmów dokumentalnych, skłócony z bratem na amen i pomieszkujący samotnie w domku gościnnym.
 

Wzajemna niechęć między Kitty i Adamem szybko przeradza się jednak we wzajemną fascynację. Kitty wkrótce odkrywa, że w tym brodaczu pozującym na Grincha i mającym zamiar zbojkotować rodzinne święta, kryje się facet o złotym sercu, który został dotkliwie zraniony, i to przez najbliższą mu osobę. Czy dziewczyna sprawi, że Adam przełamie swój gniew i pogodzi się z bratem? I co ich ze sobą aż tak skłóciło?
 

"Rodzina jest taka, jaką ją sobie stworzysz."

Bardzo lubię święta, a książki świąteczne, których przez ostatnie lata nie brak w księgarniach już od listopada, to pozycje, po które zawsze chętnie sięgam. Po historiach tego rodzaju mniej więcej wiadomo, czego się spodziewać, powinno znaleźć się w nich wszystko to, co tak urzeka nas w świętach: ich niezwykła, bajkowa otoczka, magia oraz kojące przesłanie. MIŁOŚĆ ZIMOWĄ PORĄ pod tym względem zdecydowanie nie zawodzi. To lekka, słodka niczym kubek ciepłej czekolady z usypaną na wierzchu górką pianek, bardzo przyjemna romansowa opowieść, spowita urokliwą mgiełką mroźnej zimy i kusząca wizją wieczorów przy płonącym kominku. Jeśli dodać do tego wyjątkowo piękne okoliczności przyrody i klimat przedświątecznych przygotowań, to zanosi się na książkową Gwiazdkę w najlepszym wydaniu. Ale żeby było ciekawie, pod tą grubą, słodką warstwą świątecznego lukru musi kryć się coś, co zakłóca tę idyllę. I tak się właśnie dzieje!

Adam i Kitty zjednali mnie sobie od pierwszych stron. Zauroczyli mnie swoją bezpretensjonalnością. Oboje są naturalni i szczerzy, a ich rosnące wzajemne oczarowanie oddane jest z dużą inwencją i wyczuciem. Oczywiście, wszystko między nimi dzieje się według utartego romansowego schematu i jest do przewidzenia, nie przeszkadzało mi to jednak w kibicowaniu im we wzajemnych początkowych utarczkach, a później stopniowym zbliżaniu się do siebie. Ich perypetie na przemian to rozczulają, to bawią. Nie nudziłam się z tą dwójką ani przez chwilę, choć fabuła wcale nie obfituje w szczególne zwroty akcji. Przyjemnie się czyta o ich wspólnych wygłupach na śniegu, ubieraniu choinki, wspólnym oglądaniu świątecznych filmów przy wtórze chrupania popcornu i wspólnym... czymś więcej ;) (bo nie obeszło się bez odrobiny pikanterii).

Ale MIŁOŚĆ ZIMOWĄ PORĄ, jak to książka świąteczna, mimo swej lekkiej konwencji, nie skupia się jedynie na romansie. Jeśli jest tradycja świąt w rodzinnym gronie, to nie może zabraknąć samej rodziny. I to takiej przez duże R, z własną historią i firmą. Co nie znaczy, że nie można się w niej solidnie pokłócić. A czyż święta nie są idealnym momentem na pojednanie? Tu muszę przyznać, że fabuła zaskakuje rozwojem wypadków przy wigilijnym stole, tak więc szykujcie się na pewną niespodziankę ;) Zadbają już o to Everett i jego żona, którzy wprowadzają do tej historii pewien dysonans i niezbędną odrobinę napięcia.
Ciekawie nakreśleni zostali również pozostali bohaterowie, spośród których szczególnie polubiłam zaniedbywanego przez rodziców małego Jonasa oraz angielską gosposię Kleinów, Annę, traktowaną przez nich jak członek rodziny.

MIŁOŚĆ ZIMOWĄ PORĄ to tchnąca świątecznym optymizmem, urocza miłosna historia o szczęśliwych przypadkach, spełnianiu marzeń i wychodzeniu im naprzeciw - nawet jeśli początkowo wydają się niemożliwe do zrealizowania. To opowieść idealnie wpasowująca się w świąteczny czas, do czytania przy choince, ale myślę, że umili wolne chwile i po świętach. Sprawdzi się też jako rozgrzewacz, jeśli przemarzliście na kość :)
Idealna lektura na zimowe wieczory!



M I Ł O Ś Ć   Z I M O W Ą   P O R Ą
(A WINTER'S TALE)
CARRIE ELKS
PRZEKŁAD: ALEKSANDRA WEKSEJ
WYDAWNICTWO KOBIECE
2018

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.

ZŁAMANE DUSZE








Znacie to powiedzenie Hitchcocka na temat budowania fabuły:  Najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie będzie narastać? Właśnie tak ma się sprawa z tą książką. Już pierwszy jej rozdział przyprawia o dreszcze i napędza takiego strachu, że marzy się tylko o daniu nura pod ciepłą kołdrę i to przy włączonym świetle. Także po to, by czytać dalej! Bo ta historia, spowita wilgotnym, późnojesiennym mrokiem, budzi głęboki lęk, ale także totalnie wciąga!
 

Drogie dziewczęta, jeśli kiedykolwiek marzyłyście o szkole z internatem i prestiżu z tym związanym, to ostatnim miejscem, do jakiego chciałybyście trafić, byłaby Idlewild Hall w Vermont, kiedy jeszcze działała. Staroświeckie metody wychowania i skostniały rygor nadały temu miejscu odpychająco surowego charakteru. Jednak właściwie nikt, łącznie z nauczycielkami, nie czuł się w tej szkole dobrze i swobodnie - a wszystko za sprawą snującego się po niej ducha niejakiej Mary Hand. Mogłaby to być jedynie legenda, jakich wiele, gdyby nie fakt, że zmieniające się przez lata uczennice i lokatorki internatu wciąż widywały postać Mary, co znalazło odzwierciedlenie w ich notatkach na kartach podręczników. Notatki były czymś w rodzaju ostrzeżenia, bo Mary Hand nie żartowała - zdawała się wiedzieć, jak skutecznie przerazić i celowo z tego korzystać.
 

Przez wiele dekad do Idlewild Hall trafiały dziewczyny, uchodzące w świetle ówczesnej obyczajowości za problematyczne - awanturnice, nieślubne córki, i takie, z którymi rodzina nie bardzo wiedziała, co zrobić. W 1950 roku znalazła się tam również Sonia, nastoletnia Francuzka z traumatyczną przeszłością, która przeżyła wojnę. Doświadczyła potwornego zła, ale zło po tej stronie oceanu również zdawało się wziąć ją na celownik. Jedyną pociechą była dla niej siostrzana przyjaźń ze współlokatorkami. Jednak pewnego dnia nieszczęsna Sonia zniknęła bez śladu, a jej przyjaciółki mogły jedynie domyślać się, co się z nią stało...
 

W 2014 roku dawno zamknięty budynek szkoły nadal straszy. Dla dziennikarki, Fiony Sheridan szkoła i jej okolice wiążą się na dodatek z morderstwem jej siostry, znalezionej 20 lat wcześniej na szkolnym boisku. Nawet po tylu latach ta sprawa nie daje Fionie spokoju. Morderca został osądzony i skazany, jednak kobieta obsesyjnie drąży temat, instynktownie wyczuwając w nim drugie dno. Sprawa zyskuje zaskakujący obrót, gdy jakaś bogaczka wykupuje teren szkoły, a podczas prac renowacyjnych robotnicy dokonują makabrycznego odkrycia... Okazuje się, że to ponure, owiane złą sławą gmaszysko kryje w sobie niejeden sekret, który mógł może nigdy nie wyjść na jaw.
 

ZŁAMANE DUSZE przykuły moją uwagę już w wydawniczych zapowiedziach. Nieczęsto sięgam po książki tego typu, ale czasem jakaś mnie skusi, obiecując solidny dreszczyk emocji. Czegokolwiek jednak spodziewałam się po ZŁAMANYCH DUSZACH, muszę przyznać, że przerosło to moje oczekiwania. I to w znacznym stopniu. Ależ to było dobre! Książka okazała się idealnym połączeniem thrillera, powieści psychologicznej i klimatów rodem z dobrego horroru, mogących przyprawić o gęsią skórkę nawet sceptyków. Simone St. James udało się wyjątkowo zgrabnie połączyć te gatunki, lawirując między realistyczną rzeczywistością, a tym, co może być jedynie wytworem nadwrażliwej wyobraźni, podatnej na odpowiednie bodźce. Choć równie dobrze może okazać się prawdą.  

Książka pochłonęła mnie całkowicie już od pierwszych stron, wzbudzając silny niepokój połączony z przemożną ciekawością co do rozwoju dalszych wypadków. Przykuł mnie do niej także jej niesamowity, jak zamglony, mroczny klimat, zagęszczony tajemnicami z przeszłości, co do których ma się wrażenie, że tkwią jakby tuż pod powierzchnią, tylko czekając na odkrycie.

Mocną stroną tej powieści są również bardzo dobrze wykreowane bohaterki, z którymi łatwo poczuć więź i których emocje i lęki, dzięki świetnej narracji, odbijają się w nas jak echem i osiadają w podświadomości. Fabuła, pełna niesłabnącego napięcia, ujęta z dwóch perspektyw czasowych, prowadzi nas przez wydarzenia, niczym nitka do kłębka. Nie brak w niej niespodzianek, ale również mnoży pytania i skłania do refleksji nad istotą zła i jego źródłami. Obie historie, tę sprzed lat i współczesną, łączy budząca grozę postać jeszcze jednej dziewczyny - Mary Hand, która także jest tu pewnego rodzaju bohaterką, domagającą się należnej uwagi. I zdecydowanie ją otrzymuje, zdolna dosłownie przerazić i zasiać ziarenko wątpliwości pewnie nawet w niejednym niedowiarku. Ponad tydzień po przeczytaniu książki nadal czuję się dziwnie nieswojo, kiedy sobie o niej przypomnę...

Ta genialna książka robi z czytelnikiem co chce - obojętnie, czy wierzy się w duchy, czy też nie. To znakomicie napisany thriller z solidną dawką grozy, który trzyma w maksymalnym napięciu niemal do ostatniej strony. A potem długo nie daje o sobie zapomnieć. Jeśli lubicie się bać, ZŁAMANE DUSZE napędzą wam strachu na najwyższym poziomie!

"Nie ma sprawiedliwości (...), lecz i tak o nią walczymy. Sprawiedliwość to ideał, lecz nie rzeczywistość."


Z Ł A M A N E   D U S Z E
(BROKEN GIRLS)
SIMONE ST. JAMES
PRZEKŁAD: MATEUSZ GRZYWA
WYDAWNICTWO NIEZWYKŁE
2018

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

MIĘDZY NAMI CHAOS



















Złamana ręka, złamane serce, utrata przyjaciela i sądowy zakaz zbliżania się do byłej dziewczyny - oto z czym musi borykać się Arthur, 18-letni bohater książki MIĘDZY NAMI CHAOS. Wychowujący go samotnie ojciec wysyła go do wujostwa. Być może z dala od domu Arthur będzie mógł poukładać sobie różne rzeczy, dojść do siebie i zapanować nad bałaganem, który wybuchł w jego życiu.
Ale oczywiście tak się nie dzieje. Przypadkowo znalezione zapiski zmarłego kilka lat wcześniej dziadka, sprawiają, że Arthur zaczyna zastanawiać się, kim tak naprawdę był ten człowiek, którego nie zdążył nawet dobrze poznać. Bo jak pogodzić obraz mrukliwego dziwaka z Alzheimerem, który na tydzień przed śmiercią formalnie uciekł z domu, z wielkim Arthurem Louisem Pullmanem Pierwszym, ponoć kultową postacią amerykańskiej literatury?

Arthur uświadamia sobie, że choć jego rodzina żyje właściwie z tantiem po jedynym literackim sukcesie dziadka sprzed lat, jego osoba to w rodzinnym kręgu niewygodny temat. Rozczarowany własnym życiem, chłopak postanawia wyruszyć w wędrówkę śladem ostatniej podróży swego dziadka, chcąc go lepiej zrozumieć i zapewnić mu w pamięci bliskich właściwe miejsce. Podróżując pociągiem przez kolejne miasta, które jego sławny przodek w zagadkowych celach odwiedzał w młodości, Arthur stopniowo odkrywa zdumiewającą prawdę o tym skrytym człowieku.

"Czasami jedyny sposób, żeby nauczyć kogoś doceniać to, co ma, to mu to zabrać."

Debiutancka powieść młodego pisarza Samuela Millera na pierwszy rzut oka wyglądała mi na typową młodzieżówkę. Szybko jednak okazało się, że to coś znacznie więcej, niż kolejna, trącąca banałem historia o zagubionym nastolatku. Arthur to sympatyczny chłopak, który zmaga się z załamaniem nerwowym. Jego plany życiowe kompletnie się posypały, nie potrafi także dogadać się z ojcem, a nieobecna matka jest jedną wielką niewiadomą. Widzimy, jak Arthur miota się, balansując na krawędzi. W tej beznadziei działalność jego przodka sprzed kilkudziesięciu lat pozwala mu oderwać się od swych bolączek i wydaje mu się pewnego rodzaju drogowskazem, Wielkim Celem, który musi jednak najpierw rozszyfrować. Jego spontaniczna podróż, obfitująca w wiele przygód i dramatycznych chwil, a także nowych ekscytujących znajomości, nadaje tej książce charakteru niezwykłej powieści drogi, tej dosłownej i w przenośni, podczas której Arthur konfrontuje się z własnymi problemami i szuka właściwiej ścieżki, którą mógłby odtąd w swym życiu podążać.

Książka nawiązuje do burzliwych wydarzeń w Stanach w latach 60-tych, które były wyrazem sprzeciwu wobec amerykańskiej polityki i palącego problemu wojny w Wietnamie. Demonstracje i protesty rozprzestrzeniały się wtedy na cały kraj. Zaznaczę tutaj, że nie trzeba być znawcą historii, by zrozumieć rolę i sens tych wydarzeń, bo autor przybliża je nam w ciekawy i przystępny sposób. Bohater tej książki, urodzony wiele lat później, oczywiście zna je jedynie ze szkolnych podręczników, ale stają się one mu dużo bliższe i nabierają szczególnej wagi, gdy zgłębiając życiorys swego dziadka, poznaje prawdę o jego bolesnej przeszłości.

Warto tu też wspomnieć, że fabuła powieści bazuje na stworzonym przez autora ciekawym pomoście między dwiema amerykańskimi kulturowymi ideologiami: beatników i hippisów. Dziadek Arthura jest kimś pomiędzy. Ideologicznie bliżej mu do tych drugich, ale jednocześnie to spadkobierca beatników, co znajduje wyraźne odzwierciedlenie w jego twórczości, której fragmenty wplecione zostały w narrację Arthura. W tych zapiskach, chwilami dość chaotycznych, kryje się dramat, owiany romantyczną mgiełką tajemnicy, który mnoży wiele pytań. Prawdziwy Wielki Cel Arthura Louisa Pullmana Pierwszego to zagadka, która domaga się rozwikłania niemal do ostatnich stron. I, wierzcie mi, okazuje się Wielką Niespodzianką :)

MIĘDZY NAMI CHAOS to zaskakująco ciekawy i niebanalny debiut, zgrabnie łączący w sobie poważniejsze klimaty młodzieżowe z literaturą obyczajową i doprawiony szczyptą prawdziwej historii. To poruszająca opowieść o rodzinnych więziach z przeszłości, które czasem trzeba odkryć na nowo, by móc czerpać z nich siłę, ukazująca, że niezmienne wartości i idee mogą w piękny, ponadczasowy sposób łączyć pokolenia.

"Na końcu życia historia człowieka jest napisana słowami, których nigdy nie wypowiedział."


M I Ę D Z Y   N A M I   C H A O S
(A LITE TOO BRIGHT)
SAMUEL MILLER
PRZEKŁAD: MAGDALENA GRALA-KOWALSKA
WYDAWNICTWO BURDA
2018

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Burda.

LETNIA NOC


To mogły być najlepsze wakacje pod słońcem, z zabawą do wieczora na boisku, ujeżdżaniem po okolicy na rowerach, seansami w kinie pod gołym niebem... Ale lato 1960 roku dla grupki przyjaciół z amerykańskiego miasteczka Elm Haven zamieniło się w ciąg koszmaru. A wszystko za sprawą znienawidzonej przez nich szkoły!

Old Central School to nieprzyjemne gmaszysko, które wraz z końcem roku szkolnego ma wreszcie zostać zamknięte, a potem zburzone. Uczniowie z ulgą opuszczają mury tego ponurego budynku. Okazuje się jednak, że nie wszyscy z niego wychodzą - jeden z chłopców znika bez śladu w mrocznych czeluściach upiornej szkoły - choć jej dyrekcja uważa inaczej. Czy jednak czegoś przypadkiem nie ukrywają?

Paczka nastoletnich przyjaciół: Dale, Lawrence, Mike, Duane, Kevin i Jim, którzy jak dotąd ujeżdżali po mieście, bawiąc się w Rowerowy Patrol, postanawiają rozwikłać zagadkę tajemniczego zniknięcia kolegi. Nie wiedzą, że tym samym zadzierają z potężnymi siłami zła, które zagnieździły się w ich miasteczku i zdają się rozprzestrzeniać właśnie z gmachu zamkniętej szkoły.

Pewnie nie tylko mnie książka Simmonsa już na pierwszy rzut oka skojarzy się mocno z kingowskim TO. Tutaj również gromadka bystrych dzieci wykazuje się dużo większą spostrzegawczością, rozumem, sprytem, ba! nawet odwagą, niż dorośli. Dostrzegając sprawy, które wprost nie mieszczą się w głowie, nie kwestionują ich, jak dorośli, zamiast tego próbując zrozumieć, wybadać i stawić im czoła.

 "Nic nie było takie proste, jak wydawało się naiwnym. Może tak właśnie brzmiało podstawowe prawo obowiązujące we wszechświecie?"

Gromadka bohaterów LETNIEJ NOCY to dość zróżnicowany zbiór osobowości. Dale i Lawrence to przykład silnej braterskiej więzi, Mike to bogobojny irlandzki katolik, Kevina z jego niemieckim pochodzeniem cechuje sumienność, Jim Harlen to złośliwiec, lubiący dokuczać innym, a uznawany za wieśniaka Duane to introwertyk, marzący o zostaniu pisarzem. W tym towarzystwie, podobnie jak u Kinga, nie mogło zabraknąć również odważnej dziewczyny. Ta barwna grupka to dzieciaki, które nie zawsze się ze sobą zgadzają, ale jednocząc siły w walce z wrogiem, czerpią z mocy przyjaźni i tworzą drużynę nie do zdarcia. Wszyscy oni bez trudu zjednali sobie moją sympatię, więc kiedy w połowie powieści nastąpił zwrot akcji, jakiego kompletnie się nie spodziewałam, przyznam szczerze, że był to nie lada cios.

"...człowiek pozostawia po sobie mniej więcej równie trwały ślad jak ręka zanurzona w wodzie; wystarczy ją wyjąć, a woda natychmiast wypełni pustkę."

LETNIA NOC, jak przystało na solidną powieść grozy, potrafi przyprawić o ciarki i nieźle napędzić strachu.  Bardzo dynamiczna akcja, w której w każdej chwili może wydarzyć się coś decydującego, potęguje uczucie ciągłego zagrożenia. Autorowi znakomicie udało się zbudować duszny, gęsty klimat, który chwilami wręcz oblepia, i oddać atmosferę wciąż wiszącego w powietrzu napięcia, niczym kumulującego się wyładowania nadciągającej burzy. Sugestywne opisy i niezwykle plastyczny język sprawiają, że można odnieść wrażenie, jakby się tam było, wsłuchiwało w niepokojący szum rosnących łanów zboża, dźwięk cykad nocą... Czuć, że pod tą pozorną otoczką sielskości, dosłodzonej jeszcze dobrze oddaną nostalgiczną atmosferą lat 60-tych, czai się zło, które zdaje się tylko czekać na właściwy moment, by wyjść z ukrycia i zaatakować. Zło w niebanalnej postaci, która pewnie zainteresuje też fanów historii, ponieważ autor zgrabnie wplótł w fabułę legendę o tajemniczym dzwonie, która sięga nie tylko czasów słynnego papieskiego rodu Borgiów, ale nawet mitologii egipskiej.

Powieść Simmonsa skusiła mnie wspaniałym motywem dzieciństwa i przyjaźni, niosącej z sobą dużo niepowtarzalnych przygód, które często mają niewiele wspólnego z rozsądkiem. Książka przywabiła mnie także obietnicą wywołania emocji, które kiedyś były mi całkiem bliskie, ponieważ jako nastolatka zaczytywałam się horrorami Mastertona. Dan Simmons to autor, z którym się wcześniej nie zetknęłam, ale którego po lekturze LETNIEJ NOCY zdecydowanie mam ochotę poznać znacznie bliżej i pozwolić mu jeszcze się zdrowo postraszyć. Jeśli kogokolwiek przeraża już sam fakt, że LETNIA NOC liczy sobie 725 stron, to zapewniam, że śmigają, nawet nie wiadomo kiedy. Połknęłam to pięknie wydane tomisko w dwa dni, wprost nie mogąc się od niego oderwać. Przeczytanie tej książki to czysta, wielka czytelnicza przygoda, której życzę każdemu, kto również po nią sięgnie. Moc wrażeń i gęsia skórka ze strachu gwarantowana.

Uprzedzam, że po lekturze będziecie się też pewnie bali zejść do piwnicy! ;)

"Zmierzch przyniósł obietnicę chłodu i pewność zagrożeń, związanych z nadejściem nocy."


L E T N I A   N O C
(SUMMER OF NIGHT)
DAN SIMMONS
PRZEKŁAD: ARKADIUSZ NAKONIECZNIK
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2018

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

ŻÓŁWIE AŻ DO KOŃCA


Rok temu na portalach książkowych i w księgarniach zrobiło się pomarańczowo za sprawą nowej, mocno wtedy wyczekiwanej powieści kultowego pisarza literatury młodzieżowej. Chodzi oczywiście o Johna Greena i jego ŻÓŁWIE AŻ DO KOŃCA. Wtedy jeszcze zaczynałam moją przygodę z tym autorem, znając go tyle, co nic, więc książka dopiero z czasem wzbudziła moje żywe zainteresowanie. Trochę to potrwało (ledwie roczek!) i tradycyjnie spóźniona, całkiem niedawno miałam okazję w końcu sprawdzić, czy po kilku latach milczenia autor stanął na wysokości zadania i zadowolił swych fanów.

ŻÓŁWIE... to historia niejakiej Azy Holmes. To zwykła amerykańska nastolatka, przed którą ostatni rok nauki w szkole średniej i wybór studiów, który pewnie ukierunkuje jej całą późniejszą karierę zawodową. Dziewczyna dobrze się uczy i ma ambitne plany, na które jednak niekoniecznie stać jej samotnie wychowującą ją matkę nauczycielkę. Niestety jest też coś, z czym Aza zmuszona jest od kilku lat się borykać, i co poważnie utrudnia jej życie i zakłóca relacje z otoczeniem. Mowa tu o zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych, przez które Aza żyje w ciągłym lęku, że się ubrudzi, czymś zarazi i... No tak, umrze. Ma już nawet konkretne podejrzenie, na co. Będzie to niechybnie rzekomobłoniaste zapalenie jelit. Aza w wyjątkowo przesadny sposób dba więc o czystość i stale wypatruje u siebie objawów zakażenia. Ma jedną przyjaciółkę, Daisy, która, znając ją od lat, akceptuje jej dziwactwa, lecz w stosunku do reszty świata nasza bohaterka trzyma duży dystans, bardziej lub mniej świadomie alienując się od rówieśników.

"Śmiałam się razem z nimi, ale miałam wrażenie, że obserwuję to wszystko z bardzo daleka, jakbym oglądała film o swoim życiu zamiast je przeżywać."

Sytuacja ma szanse ulec pewnej zmianie, gdy Aza angażuje się wraz z Daisy w prywatne śledztwo, szukając zaginionego miliardera. Za informacje o miejscu jego pobytu wyznaczono niebagatelną sumę, która obu dziewczynom bardzo by się przydała. Przed laty Aza znała się z synem bogacza, Davisem, ich przyjaźń jednak się nie rozwinęła. Pewnie się zastanawiacie, czy odświeżenie znajomości z nerdowatym nastoletnim miliarderem poskutkuje romansem. Tylko jak tu się lekkomyślnie dać porwać uczuciom i zakochać, skoro przez całowanie można się łatwo zarazić np. campylobacterem?

"<<Zakochać się>> to dziwne określenie podobne do <<zakopać się >> - jakby się grzęzło w ruchomych piaskach i nie mogło temu zaradzić. Nie grzęźniesz tak w przyjaźni, gniewie czy nadziei. Tylko w miłości."

Książki Johna Greena mają swój specyficzny klimat, i po przeczytaniu kilku z nich wiem już, że albo się je uwielbia, albo kompletnie ich nie czuje i po prostu nie lubi. I chociaż zabrzmi to może zabawnie, biorąc pod uwagę, że to autor młodzieżówek, osobiście musiałam do Greena jakby dojrzeć. Początki naszej znajomości nie były złe, ale bez szału. Jednak po kilku jego powieściach zaczęłam doceniać wspaniałe, iskrzące inteligencją dialogi, oryginalnych bohaterów (w większości nerdów), świeżość pomysłów na fabułę, a także jej kompletną nieprzewidywalność. Kiedy czytam Greena, nigdy nie wiem, co się wydarzy na następnej stronie. Wszystko to sprawia, że jego książki, nawet jeśli brak w nich rozmachu i galopującej akcji, a ich fabuła trąci banałem, potrafią przykuć moją uwagę i podtrzymać zainteresowanie do ostatniej strony.

Wszystkie wyżej wymienione smaczki (które dla innych równie dobrze mogą być wadami) czekały na mnie właśnie w ŻÓŁWIACH AŻ DO KOŃCA, gdzie właściwie formalnie niewiele się dzieje, a mimo to czyta się tę powieść z ogromną przyjemnością. Prawie ją sobie dawkowałam, nie chcąc zbyt szybko z nią rozstawać. Okazała się też istną kopalnią cytatów, chyba nigdy dotąd w żadnej książce nie zaznaczyłam ich aż tyle.

ŻÓŁWIE nie odbiegają tematyką od poprzednich książek Greena, dotycząc spraw, o których Zielony potrafi pisać na swój wyjątkowy sposób: o nastoletniej przyjaźni na dobre i na złe, zdolnej wiele wybaczyć i wesprzeć w potrzebie; o młodzieńczym zauroczeniu (a może miłości?), o samotności, powolnym rozstawaniu się z dzieciństwem i poczuciem bezpieczeństwa, jakie ze sobą niesie (lub powinno nieść). Autor zahaczył też o delikatny wątek żałoby, tęsknoty za kimś, kogo się utraciło. 
Ta książka to chyba jednak przede wszystkim ciekawe spojrzenie z bliska na codzienną nierówną walkę o samego siebie z chorobą, która coraz silniej ingeruje w życie, wysysając z niego wszelką radość. To szczegółowe studium psychicznego zaburzenia, znanego Greenowi z autopsji, do czego przyznaje się w posłowiu, nadając jej głębsze, osobiste znaczenie. 

ŻÓŁWIE... to dowód, że Green to nadal niekwestionowany mistrz Young Adult, nadający młodzieżówkom niezwykłej wagi i kolorytu; że to wciąż jego klimaty, które ukształtowały cały nurt i otworzyły drogę wielu innym autorom, którzy dziś się na nim wzorują. Cieszę się, że miałam okazję poznać i pokochać książki tego pisarza. Czekam na kolejne i  mam ogromną nadzieję, że mnie jeszcze nie raz zaskoczy.

"...patrzyliśmy razem na to samo niebo, co może jest rzeczą bardziej intymną niż patrzenie sobie w oczy."


Ż Ó Ł W I E   A Ż   D O   K O Ń C A
(TURTLES ALL THE WAY DOWN)
JOHN GREEN
PRZEKŁAD: IWONA MICHAŁOWSKA-GABRYCH
SERIA: MYŚLNIK
WYDAWNICTWO BUKOWY LAS
2017

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las.

UWIĘZIENI W RAJU

















Literatura dotycząca Holokaustu to książki, które ze względu na ich tematykę i martyrologiczny charakter trudno zlekceważyć, i które zwykle pozostawiają mi po sobie niezatarte wrażenie. Po lekturze UWIĘZIONYCH W RAJU autorstwa Xaviera Guella, hiszpańskiego dyrygenta, który odkrył w sobie żyłkę pisarską, wiem już, że jest ona właśnie jedną z tych książek, które na długo zapadną mi w pamięć.

Skąd w ogóle u muzyka pomysł, by napisać powieść o więźniach obozu koncentracyjnego? Ano stąd, że Guell pochylił się w niej nad losem swych kolegów po fachu, czeskich dyrygentów, kompozytorów i śpiewaków żydowskiego pochodzenia, kwieciem przedwojennej sceny operowej i teatralnej, ludzi znanych i docenianych na scenach po obu stronach oceanu - których jednak sława nie uchroniła przed bezwzględnością nazistów. Do getta w Theresienstadt, tak zwanego obozu przejściowego dla Żydów, utworzonego w 1941 roku na terenie Czech, trafili m. in. kompozytor i dyrygent Hans Krasa, Gideon Klein, Pavel Haas, Viktor Ullmann czy Otto Zucker. Wszystkie te nazwiska bez trudu znajdziecie w Wikipedii. Ta żydowska elita ówczesnego życia kulturalnego została tam zebrana nie przez przypadek. Byli to ludzie, którzy mogli liczyć na wstawiennictwo różnych organizacji, a tym samym - stać się dla nazistów swego rodzaju kartą przetargową. By zamydlić oczy opinii publicznej, Niemcy zezwolili w Theresienstadt na pewną kulturalną swobodę, co zostało nawet udokumentowane w filmie pod wymownym tytułem Fuhrer daje Żydom miasto w prezencie, kłamliwym dokumencie, ukazującym Theresienstadt jako rzekomo wzorcowy obóz.

Słowo wzorcowy w tym kontekście to oczywiście kpina. W książce Guella widzimy prawdziwy, drastyczny obraz tego miejsca, przeznaczonego góra na 5 tysięcy ludzi, w którym jednak upchnięto ich 50 tysięcy. Miejsca, gdzie za byle przewinienie, złamanie zakazu (a trudno je zliczyć!) można zostać zastrzelonym; gdzie śmierć co dzień zbiera bogate żniwo wśród głodujących i chorujących uwięzionych; i gdzie co dzień można znaleźć się na liście deportowanych do Auschwitz, co także jest równoznaczne z wyrokiem śmierci.

Z czego ludzie w takiej niedoli mogą jeszcze czerpać jakąkolwiek otuchę?

Odpowiedź, jaką wysnuwa autor, jest prosta. Kiedy nie da się zmienić przeznaczenia, jedyną drogą, by ukoić cierpienie, okazuje się szczera i głęboka ludzka solidarność. A łączy tych ludzi nie tylko wspólna tragedia, ale również bogata i wspaniała kultura, i to właśnie ona, z muzyką na czele, niesie im jeszcze pociechę, pozwalając zapomnieć choć na chwilę o otaczającym ich koszmarze, poczuć się wolnymi choćby w myślach.

Sztuka obnaża paradoksy rządzące tą chorą rzeczywistością, więc nie brak w książce sytuacji podszytych absurdem. Niemcy ukazani są jako wybitnie kulturalny naród, potrafiący docenić artystyczne osiągnięcia - nie na darmo w obozach koncentracyjnych działały orkiestry złożone z więźniów. Sam komendant getta, Seidl, jest z zamiłowania muzykiem amatorem. A opera pt. Brundibar, którą więźniowie Theresienstadt wystawiają za łaskawą zgodą nazistowskich władz, ma właściwie charakter... anty-nazistowski.

"Mówi się o zezwierzęceniu ludzi, ale mówiąc tak, jesteśmy niesprawiedliwi wobec zwierząt. Okrucieństwo to cecha czysto ludzka."

Warto tu wspomnieć, że książka Guella, mimo, że zainspirowana prawdziwymi życiorysami, jest z gatunku powieści parabiograficznej. Autorowi udało się misternie spleść ze sobą losy postaci autentycznych i fikcyjnych. Zatarł granicę między fikcją a prawdą na tyle dobrze, że póki nie sprawdziłam, miałam problem z ich rozróżnieniem. W powieści udanie wypadła też trzecioosobowa narracja, za którą zwykle nie przepadam, ale która wyszła tej książce zdecydowanie na dobre, nadając tej historii głębszą perspektywę i pozwalając rozszerzyć krąg bohaterów. Wśród nich na pierwszy plan wysuwa się z jednej strony Hans Krasa, a z drugiej - żona komendanta Seidla, Elisabeth, kobieta naukowiec, wspinająca się po szczeblach kariery specjalistka od genetyki, a więc związana zawodowo z ideą czystości rasy. I to właśnie na Elisabeth w końcu skupia się najwięcej uwagi. To wyjątkowo tragiczna postać, kierowana sumieniem, którego nie zatraciła, i miłością - jako że w tej historii znalazło się także miejsce dla dramatycznego wątku romantycznego.

UWIĘZIENI W RAJU to hołd złożony ludzkiej godności i niezłomności. To świetnie skonstruowana, przejmująca opowieść, ukazująca zarówno istotę człowieczeństwa, jak i źródła nieubłaganego ludzkiego bestialstwa. Jest to też głębokie spojrzenie na relacje międzyludzkie, przyjrzenie się, jak zmieniają się one pod wpływem poczucia przewagi i władzy jednego człowieka nad drugim. Ta powieść wstrząsa, i to po wielokroć. Porażający jest tragizm sytuacji, z której bohaterowie nie mają absolutnie żadnego wyjścia, moralne dylematy, w których można jedynie wybierać między większym a mniejszym złem.

Jestem pewna, że miejsce powieści Xaviera Guella, choć nie jest ona stricte obozowa, znajduje się między takimi niezapomnianymi książkami jak LISTA SCHINDLERA czy LOS UTRACONY. I mam nadzieję, że podobnie jak one, znajdzie w pełni zasłużone uznanie.


U W I Ę Z I E N I   W   R A J U
(LOS PRISIONEROS DEL PARAISO)
XAVIER GUELL
PRZEKŁAD: KATARZYNA KOZIOŁ-GALVIS
SERIA: SZMARAGDOWA
WYDAWNICTWO CZARNA OWCA
2018

Za egzemplarz dziękuję serdecznie Wydawnictwu Czarna Owca.

OUTSIDERZY

Wolisz Elvisa czy Beatlesów? Długie włosy czy krótsze? A może wlazłeś przez nieuwagę na nie swój teren? Każdy powód dobry, by komuś spuścić łomot, jeśli się należy do jednej z dwóch tak nienawidzących się band jak Towary i Bażanty. Towary to chłopaki z dobrych dzielnic, w markowych ciuchach, ujeżdżający świetnymi autami. Bażanty dla odmiany pochodzą z biednej części miasta, rzuca się w oczy ich byle jaka sterana garderoba i wybrylantynowane włosy.
 

Akcja OUTSIDERÓW toczy się w Stanach, w latach 60-tych, w mieście, w którym spokojnie starczyłoby miejsca dla wszystkich, jednak brak sensownego zajęcia i nuda powodują, że młodzi ludzie szukają sposobu odreagowania frustracji i wyżycia się w rywalizacji i wzajemnych przepychankach. Bandy zwalczają się, nie przebierając w środkach, o czym opowiada jeden z Bażantów - osierocony wrażliwy i inteligentny 14-latek, Kucyk Curtis (w oryginale Ponyboy, ale tłumacz uparł się przełożyć). Kucyk, wychowywany po śmierci rodziców przez braci, to wnikliwy obserwator  i na moje oko przyszły pisarz. Śmierć rodziców w wypadku wprowadziła do życia Curtisów chaos, nad którym musiał zapanować najstarszy z braci - Darrell, rezygnując ze studiów, by zapewnić opiekę braciom. Również młodszy z nich - Oranżada, zrezygnował ze szkoły na rzecz pracy. Kucyk wciąż jest jeszcze zbyt młody, by w pełni docenić poświęcenie swych braci, a troska Darry'ego to dla niego niemal prześladowanie. Chłopiec, choć oddany kumplom, w głębi duszy marzy o świętym spokoju i zdaje się szukać skrawka swobodnej przestrzeni ponad przynależnością do danej grupy. Pewną namiastkę normalności daje mu znajomość z dziewczyną z dzielnicy Towarów - Cherry / Wisienką.

Pewnego dnia w bezwzględne ręce Towarów wpada przyjaciel Kuca - łagodny, poniewierany przez ojca Johnny. To przeżycie odmieni Johnny'ego, złamie go i popchnie do ostateczności, co w następstwie tragicznych wydarzeń zaważy także na losach samego Kucyka, który przejdzie przyspieszoną lekcję życia. Czy po tym wszystkim zdoła zachować w sobie to złoto - niewinną natury pierwszą zieleń, do której nawiązuje najsłynniejszy cytat z tej książki?

Być może ktoś z was kojarzy jedyną jak dotychczas ekranizację OUTSIDERÓW z 1983 roku, w którym zagrały takie późniejsze sławy jak Patrick Swayze, Matt Dillon czy Tom Cruise. Zarówno film, jak i literacki pierwowzór od kilku dekad cieszą się niesłabnącym powodzeniem, a powieść jest jedną z najchętniej czytanych w Stanach lektur szkolnych i nie bez przyczyny nazywana jest kultową, będąc swoistym głosem pokolenia Susan Eloise Hinton - która nawiasem mówiąc, zaczęła ją pisać mając zaledwie 16 (!) lat.

Książka, wznowiona po długim czasie w pięknym wydaniu przez Wydawnictwo Zysk i S-ka, to po ponad 50 latach od premiery wciąż aktualna, ponadczasowa opowieść o szukaniu wartości w życiu odartym ze złudzeń, byle jakim, bez świetlanych perspektyw na przyszłość. O czerpaniu pociechy i siły z poczucia przynależności, choćby do bandy biednych łobuzów. Powieść nie traci na ważności ze względu na swoją uniwersalną tematykę i prosty, bolesny przekaz, pochylając się nad odwiecznym i powszechnym problemem nierówności i niesprawiedliwości społecznej, ukazując rodzące nienawiść różnice klasowe, i próbując odpowiedzieć, czy da się je nagiąć, przekroczyć.

O sile tej niezwykłej i dojrzałej w wymowie książki, napisanej przez nastolatkę stanowi też niezapomniana galeria pełnokrwistych, realistycznych bohaterów, pośród których dwójka tych najbardziej cichych i stłamszonych przekornie stanowi swoiste centrum, przyćmiewając nawet tak charyzmatyczne postacie, jak Dallas czy Trzycent. Wrażenie robi również prosta, odrobinę naiwna, ale trafiająca prosto do serca i poruszająca narracja Kucyka, która mocno kontrastuje z brutalnością fabuły. OUTSIDERZY to także, a właściwie przede wszystkim, piękny pean na cześć przyjaźni, ukazanej na przykładzie szczerej i głębokiej braterskiej więzi między Johnny'm a Kucykiem. Jak dla mnie ukrytym asem jest tu również Dallas, którego tragiczna postać ma jakby dwa wymiary: jest przestrogą, jak można skończyć, żyjąc na krawędzi, ale i przykładem bezkompromisowego poświęcenia. 

Czy OUTSIDERZY utorują sobie drogę do kolejnego pokolenia czytelników i zawładną ich sercami i wyobraźnią? Sądząc po zainteresowaniu, jakie wzbudziło ich wznowienie, nie mam co do tego wątpliwości.

Gorąco polecam tę książkę nie tylko fanom młodzieżówek. To sztandarowa powieść tego gatunku, wzór, z którego współcześni autorzy wciąż czerpią, i to pełnymi garściami!

"Wiadomo, że karty są znaczone... od samego początku. Ale tak już jest i albo człowiek z tym żyje, albo wypada z gry..."


O U T S I D E R Z Y
(THE OUTSIDERS)
E.E. HINTON
PRZEKŁAD: JĘDRZEJ POLAK
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2018

Za egzemplarz dziękuję serdecznie Wydawnictwu Zysk i S-ka.

CINDER I ELLA. TAK KOŃCZY SIĘ BAJKA

CINDER I ELLA powracają!
Po trwającej trzy lata przyjaźni na odległość i tragedii w życiu Elli, która zmusiła ją do zamieszkania u ojca, a także po wielu perypetiach, nasza bajkowa para w końcu jest razem. Jednak życie nadal piętrzy przed nimi różnego rodzaju trudności. Popularność Cindera - a właściwie Briana Olivera, gwiazdy Hollywood, ściąga na Ellę uwagę mediów, węszących w niej sensację sezonu. Ella uświadamia sobie, że życie u boku celebryty nie będzie usłane różami. Kiedy pada ofiarą podstępnego dziennikarza i wybucha wokół niej i jej problemów medialna wrzawa, między jej ojcem a Brianem dochodzi do wojny. Ella musi zdecydować, czy iść za głosem serca, czy rozsądku. Wciąż też do końca nie wierzy w swe szczęście u boku Cindera. Wątpi, by taki przystojniak, chodzący wcześniej na randki z olśniewająco pięknymi modelkami, naprawdę mógł zakochać się w dziewczynie z bliznami i o lasce.
Czy ta bajka ma więc jakiekolwiek realne widoki na disneyowski happy end?

"Chciałbym ci obiecać, że nie zawsze tak będzie, ale moje życie to istny cyrk, a ty stałaś się właśnie jego główną atrakcją."

O ile pierwsza część CINDERA I ELLI bardzo mi się podobała, o tyle druga, mimo wciąż przyjemnego i lekkiego stylu, okazała się już trochę przeciąganiem struny, dość charakterystycznym dla wszelkich kontynuacji. Im dalej w fabułę, tym bardziej miałam wrażenie, że dałoby się to wszystko z powodzeniem opowiedzieć w pierwszym tomie. Kelly Oram jednak wyraźnie lubi się rozpisywać, więc ta skądinąd urocza historia zrobiła się po prostu rozwlekła - a stąd już o krok do nudy. Na dodatek, jak to bajka, podobnie jak część pierwsza, naładowana jest słodyczą, którą autorka na szczęście próbowała przełamać, podejmując realny i ważny problem bohaterki z fatalną samooceną. Ella musi ostatecznie zmierzyć się z poczuciem bycia gorszą, którego nie da się łatwo wyprzeć. Jej historia zwraca też uwagę na poważne problemy ludzi niepełnosprawnych, zmagających się na co dzień nie tylko ze swą fizyczną ułomnością, ale i często niewłaściwym postrzeganiem ich przez innych.

Książka w przystępny sposób porusza także temat mediów, żerujących czasem wyjątkowo bezwzględnie na prywatnym życiu celebrytów. Żyjemy w dziwnych czasach, gdy każde publiczne pojawienie się kogoś sławnego, niemal każde jego kichnięcie, jest dzięki internetowi globalnie komentowane. Rzadko kiedy zastanawiamy się, jak ciężar takiej popularności odbija się na nim, a jeszcze rzadziej myślimy o jego najbliższych. Historia Briana ukazuje, że i celebryci są tylko ludźmi, którzy muszą się w życiu kierować wyjątkową ostrożnością, i którym czasami przychodzi wręcz walczyć o zachowanie odrobiny prywatności.

Ta powieść to bajka, więc rządzi się własnymi prawami. Musiało być więc słodko-gorzko, z wyraźną przewagą słodkiego. Jest też odpowiednia dawka śmiechu - najwięcej ożywczego humoru wnosi mamusia Cindera, która, jak to kochająca matka, chciałaby urządzić synowi życie po swojemu.
No i jest jeszcze sam Cinder.
Jak już wspomniałam, można się zastanawiać, czy ta kontynuacja była w ogóle potrzebna, gdybym jednak miała tę decyzję jakoś usprawiedliwiać, powiedziałabym, że w tej części znalazło się w końcu właściwe miejsce dla Briana. Wreszcie jest nieco więcej o nim samym i jego mocno nadszarpniętych relacjach z ojcem. Cinder okazuje się również prawdziwą opoką, na której Ella może wesprzeć się w trudnych dla niej chwilach, i pełnoprawnym, jeśli nie ważniejszym od niej, bohaterem tej powieści, który, jak na byłego hulakę, wykazuje się nie tylko zaskakującą dojrzałością i rozsądkiem, żeby nie rzec - wręcz życiową mądrością, ale również nadludzką cierpliwością. A w jakiej kwestii, to już dowiecie się sami, jeśli sięgniecie po tę książkę ;)

"Może jeśli całkowicie ci zaufam i pozwolę, byś kochał moje wady za mnie, w końcu sama się przekonam, że nie są aż tak straszliwe."


C I N D E R   I   E L L A.  T A K   K O Ń C Z Y   S I Ę   B A J K A
(HAPPILY EVER AFTER)
CYKL: CINDER I ELLA # 2
KELLY ORAM
PRZEKŁAD: JOANNA NYKIEL
WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE / PUBLICAT S.A.
 SERIA: GO YOUNG
2018

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Publicat S.A.

BYĆ MOŻE KIEDYŚ




Lauren Graham znałam dotychczas z roli pani Baxter w filmie EVAN WSZECHMOGĄCY, który bardzo lubię. Sięgając po BYĆ MOŻE KIEDYŚ nie za bardzo wiedziałam, co się właściwie kryje pod tą przeuroczą okładką i nie obeszło się tutaj bez odrobiny sceptycyzmu z mojej strony, bo jestem zdania, że aktorstwo i pisanie książek niekoniecznie idą w zgodnej parze. Okazało się jednak, że jest to inteligentnie napisana historia, w której autorka zawarła własne aktorskie doświadczenia, traktując je z perspektywy czasu z odpowiednią dawką ironii i przymrużeniem oka.

BYĆ MOŻE KIEDYŚ opowiada o blaskach i cieniach (choć w większej mierze jednak tych drugich) kariery początkującej aktorki w Nowym Jorku lat 90-tych. Bohaterka powieści, Franny Banks, dziewczyna z burzą niesfornych włosów i ewidentnym talentem ma ambitny plan występów na deskach Broadway'u. Jednak deadline, jaki sobie wyznaczyła na osiągnięcie zamierzonego celu, kończy się za pół roku, a jedyne, co dotychczas osiągnęła, to... występy w reklamach świątecznych swetrów i proszku do prania oraz praca kelnerki. Przyznacie, że nie ma dziewczyna za dużo szczęścia. Lecz czy lekko rezygnuje się z życiowych marzeń, nawet mając awaryjny plan B, połączony z powrotem do domu, wyjściem za mąż i podjęciem dużo mniej satysfakcjonującej, ale stabilnej pracy? O takich możliwościach wciąż przypominają jej listy od ojca wdowca, który za nią tęskni i domaga się jej uwagi, oraz telefony od byłego chłopaka, z którym się, co prawda rozstali, ale co, jeśli jednak są sobie pisani?

Franny, mając chwile zwątpienia, mimo wszystko łatwo się nie poddaje. Wspierana przez swych współlokatorów, Jane i Dana, dziewczyna kluczy i błądzi w nowojorskim światku aktorskim, zdobywając w końcu rolę w sitcomie (w której ma za zadanie jedynie się śmiać) i wdając się w romans z przystojnym Jamesem, kolegą po fachu (choć ciężko nawet jej samej określić, co tak naprawdę ich łączy). Czy dostanie w końcu rolę, która otworzy jej drzwi do godnej pracy i zarobków, a przy tym - co także ważne - czy znajdzie szczęście w życiu prywatnym?

"W tym biznesie łatwo sobie wmówić, że lubić coś, czego tak naprawdę nie lubisz, bo schlebia ci, że zostałaś w ogóle wybrana."

Powieść Lauren Graham uchyla przed nami drzwi wcale nie tak kolorowego świata show-biznesu i  ukazuje, jak ciężkim kawałkiem chleba może być aktorstwo, jak trudno się przebić, zostać zauważonym pośród wielu innych, docenionym i wybranym. Franny, mimo niewątpliwego uroku, brak czegoś, czym sama się nie mogę pochwalić - siły przebicia; do tego ma sporego pecha, więc chichocząc z jej zabawnych perypetii, jednocześnie jej współczułam; przez te moje heheszki ciągle przebijała gdzieś myśl Kurcze, w danej sytuacji mnie też pewnie spotkałoby coś takiego. Nic dziwnego, że bardzo z Franny sympatyzowałam i zależało mi, żeby w końcu udało się jej osiągnąć zamierzone cele. A i przejrzeć trochę na oczy, bo czasem nie widzi się tego, co jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki ;)

Świat jest już tak urządzony, że życie lubi robić pechowców w konia, i nasza bohaterka niejednokrotnie jest zmuszona tego doświadczyć, zejść, a nawet spaść z chmur na ziemię. Jej American Dream chwilami mocno kuleje. A jednak ta mimo wszystko optymistyczna powieść tchnie przekorną wiarą w marzenia i namawia do ich spełniania. Muszę tu przyznać, że w sumie troszkę mnie ta książka zmyliła. Przez więcej niż połowę dobrze się z nią bawiłam, ale bez specjalnych fajerwerków; ot, było bardzo zabawnie, uroczo i lekko. Jednak im bliżej końca, tym bardziej robiło się całkiem serio, romantycznie i wzruszająco. Dlatego mam wrażenie, że historia Franny może poniekąd zainspirować, tchnąć więcej wiary w siebie, a może i kto wie - nawet dodać skrzydeł? ;)

"Jedyne, co masz, co nie jest w rękach innych ludzi, to poczucie, co jest dla ciebie odpowiednie."


B Y Ć   M O Ż E   K I E D Y Ś
(SOMEDAY SOMEDAY MAYBE)
LAUREN GRAHAM
PRZEKŁAD: ALEKSANDRA SZYMIŁ
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2018

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

CINDER I ELLA






Retellingi to motyw, który dość często ostatnio pojawia się w książkach dla młodzieży i cieszy się sporą popularnością. Jeśli lubicie takie uwspółcześnione wersje znanych baśni i bajek, to zdecydowanie powinniście sięgnąć także po na nowo opowiedzianą (i chyba najczęściej retellingowaną) historię Kopciuszka w książce Kelly Oram CINDER I ELLA. Było o niej głośno jakiś czas temu, a ja, jak zwykle, sięgnęłam po nią grubo po czasie - i to kiedy na półkach księgarń pojawił się już drugi tom :D

Współczesny Kopciuszek nazywa się Ellamara Rodriguez, ma 18 lat, domieszkę krwi chilijskiej po mamie i mieszka z nią na Wschodnim Wybrzeżu Stanów. Ellę polubi każdy mól książkowy, bo to prawdziwa książkoholiczka i wielka fanka fikcyjnej serii fantastyki pt. Kroniki Cindera. Swoją pasją dzieli się z innymi, prowadząc popularnego bloga. Również na blogu poznała niejakiego (jakże oryginalnie!) Cindera, także fana Kronik..., z którym się zaprzyjaźniła. Od killku lat regularnie do siebie piszą. Ponieważ przyjaźnią się wyłącznie przez internet, Ella nigdy dotąd go jeszcze nie widziała. Wie o nim tylko tyle, że to bogaty chłopak z Kalifornii, syn grubej ryby w przemyśle filmowym.

Los musiał im jakoś dopomóc w spotkaniu, jednak, jak to w bajkach, przyszło za to srogo zapłacić. Wypadek, w którym ginie mama Elli, wywraca jej życie do góry nogami. Po długiej rehabilitacji dziewczyna musi zamieszkać z nieznanym ojcem, który odszedł, kiedy była mała, oraz jego rodziną. I to w Los Angeles, czyli tam gdzie mieszka Cinder, z którym notabene przez wypadek i późniejsze dramatyczne przeżycia zerwała wszelki kontakt.
Kopciuszek, jak na Kopciuszka przystało, zyskuje więc wredne siostry przyrodnie i macochę (wcale niezłą), a jej kontakt z od nowa poznanym tatą jest fatalny. Jakby tego było mało, Ella zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi po wypadku. Dość rzec, że nasz Kopciuszek... chodzi o lasce i ma liczne blizny po oparzeniach. Nieakceptowana przez zazdrosne siostry, wyszydzana w nowej szkole dla dzieci bogaczy, Ella w końcu chwyta się ostatniej deski ratunku: odnawia kontakt z jedynym przyjacielem, na którym, jak sądzi, nadal może polegać.
Tylko czy aby na pewno? Czy nie czeka jej bolesne rozczarowanie?

"Nieszczęścia w bajkach są potrzebne i nikt nie ma nic przeciwko nim - chyba że akurat jest się w tej bajce główną bohaterką."

Mam z tą książką mały problem, bo choć z jednej strony jest bezpretensjonalna, pełna uroku i bardzo mi się podobała, z drugiej - ma swoje drobne wady, których, no cóż, nie mogłam się nie uczepić ;)

Przede wszystkim mam wątpliwości, czy tak często używana w młodzieżówkach podwójna narracja była w tym przypadku szczęśliwym wyborem. Podczas lektury nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że gdyby narracja należała tylko do Elli, ta historia byłaby po prostu ciekawsza. Razem z bohaterką moglibyśmy powoli odkrywać, kim tak naprawdę jest Cinder, zamiast wiedzeć to już od początku i jedynie czekać (w raczej umiarkowanym napięciu), kiedy dowie się tego i Ella. Narracja Cindera w sumie wydaje mi się dość nieuzasadniona. Osobiście z powodzeniem przeżyłabym bez informacji z pierwszej ręki, jaki to z niego hulaka, a kwestia, która rzeczywiście mogłaby wnieść coś konkretnego do jego historii - mam tu na myśli niesnaski z ojcem - została i tak ledwie muśnięta.

Ciekawie wypadła natomiast sytuacja i konflikty w rodzinie Colemanów, jakie zarysowały się w nowym domu Elli. Czekają nas tam pewne niespodzianki. W grę oczywiście wchodzi zazdrość, rywalizacja, ale ich przyczyny mogą zaskoczyć. Z ciekawością obserwowałam rozwój relacji między Ellą a jej siostrami, całkiem miłą i pomocną macochą; oraz tej paradoksalnie najtrudniejszej - z ojcem, z którym muszą sobie wyjaśnić kilka zasadniczych spraw, jeśli chcą dojść do porozumienia. A nie będzie tak łatwo!

Plusem powieści jest także to, że choć na pierwszy rzut oka może wydawać się inaczej, autorka nie przesadziła z nieszczęściami, jakie zwalają się na naszą bohaterkę. Tragiczna śmierć mamy i wypadek znajdują wiarygodne odzwierciedlenie w życiu Elli, a dalsze jej losy stają się całkiem zgrabną opowieścią o odnajdywaniu w sobie na nowo życiowych sił, pokonywaniu kolejnych przeciwności losu i powrocie do spełniania porzuconych marzeń. Co prawda, miałam chwilami wrażenie, że Kelly Oram gdzieniegdzie traciła wenę, nie mając pomysłu zwłaszcza na perypetie kochanego skądinąd Cindera, jednak ogólne ciepło tej opowieści i urok bohaterów łagodzą te potknięcia. Dodam też, że motyw Kronik Cindera to strzał w dziesiątkę, a pomysł na tytuł książki to istny majstersztyk.

Ta słodka, lekka i nieodparcie sympatyczna opowieść, jak to bajka, ma oczywiście morał, stawiając wewnętrzne piękno człowieka wysoko nad tym, co z wierzchu. Bajkowa (czy też raczej prawdziwa?) miłość nie zważa na mankamenty w wyglądzie, akceptuje bez zastrzeżeń - a ta historia rozgrzewa serce, bawi, wzrusza i skłania do refleksji, bez względu na to, czy się w to wierzy, czy też nie :)

"(...) prawdziwe piękno pochodzi ze środka. Jeśli będziesz czuła się piękna, to inni tak cię zobaczą."


CINDER I ELLA
(CINDER AND ELLA)
CYKL: CINDER I ELLA # 1
KELLY ORAM
PRZEKŁAD: JOANNA NYKIEL
SERIA: GO YOUNG
WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE / PUBLICAT S.A.
2017

NA KRAWĘDZI MROKU


NA KRAWĘDZI MROKU to młodzieżówka z pogranicza fantastyki, mająca w sobie coś rodem z mrocznej, romantycznej baśni. Jest to kontynuacja wcześniejszej powieści Jeffa Gilesa - NA KRAWĘDZI WSZYSTKIEGO, książki, którą czytałam ubiegłej zimy i o której pisałam TUTAJ.

Przypominając w dużym skrócie: bohaterka tej historii, Zoe, nastolatka z Montany, pewnej zimy przez przypadek ujrzała w lesie tajemniczego chłopaka o nadludzkich mocach. Wykonywał właśnie wyrok na bandycie, zamierzając zabrać go ze sobą do tzw. Niziny, a mówiąc prościej - do piekła. Uprzedzając ewentualne wątpliwości - nie, chłopak nie ma rogów ani kopytek. Wygląda całkiem normalnie, jeśli nie licząc, że jest uderzająco przystojny. To tzw. łowca głów, na usługach rządzących Niziną Lordów, odpowiedzialny za chwytanie grzeszników.

Sprawy mocno się skomplikowały, ponieważ łowca (którego Zoe nazwała Iks, bo nie posiadał imienia) z wzajemnością zakochał się w dziewczynie i zapragnął normalnego życia. Jak się jednak okazało, nie da się związać z kimś dosłownie z piekła rodem bez poważnych konsekwencji. Iks i Zoe próbują zawalczyć o to, by móc być ze sobą, lecz ściągają na siebie gniew i zemstę okrutnego Lorda. Żeby uwolnić Iksa z jego rąk, Zoe będzie musiała zdecydować się na ostateczny krok...

"Sądziłaś, że uratujesz Iksa... Jak? Może bujając się nad ognistą czeluścią na linie?"

Pierwszy tom tej serii zostawił mi po sobie miłe wrażenia, ale szczerze mówiąc, również spory niedosyt, i chyba nie byłam w tym odczuciu odosobniona. Jeff Giles zabrał się więc za pisanie kontynuacji chyba pod dużą presją oczekiwań czytelników, i trochę się obawiałam, co w rezultacie z tego wyniknie. Okazało się jednak, że niepotrzebnie, bo autor dopracował i całkiem pomysłowo rozwinął tę opowieść. Udało mu się przy tym znowu sprytnie uniknąć przewidywalności. Wcześniejsze wydarzenia namnożyły sporo pytań. Rozwikłania domagała się zwłaszcza paląca wprost kwestia pochodzenia Iksa. Tym razem zostało to w końcu wyjaśnione i muszę przyznać, że choć Giles mógł się na tym poślizgnąć, wypadło całkiem interesująco, zaskakująco i niebanalnie. Znalazło się w tej historii miejsce zarówno dla odrobiny thrillera, jak i dla szczypty romansu. Również uczucie między Iksem a Zoe doczekało się pewnego rozwinięcia, stało się bardziej wiarygodne i dojrzałe.

Kto mnie zna, wie, że z fantastyką u mnie dosyć krucho, jednak na moje szczęście Jeff Giles znowu zachował pewną równowagę między światem realnym i wymyślonym - a swoją drogą wyobraźni mu nie brak, więc różnie z tym mogło być. Dzięki temu ma się w tej książce do czynienia nie tylko z opowieścią z bardzo sugestywnie opisanych zaświatów (które tym razem przyjdzie ujrzeć także Zoe!),  ale również z niezbędnymi, przynajmniej w moim przypadku, wątkami fabuły mocno trzymającymi się ziemi. Nie mogło więc w tej książce zabraknąć przyjaciół Zoe oraz jej rodziny. Miło mi było przypomnieć sobie ich wszystkich, w tym szczególnie pełną ciepła relację Zoe z jej braciszkiem. Jonah to zabawny i kochany brzdąc, który wnosi do tej książki wspaniały dziecięcy humor. To postać, której na równi z Iksem nigdy nie miałam w tej książce dość.

"Teraz jesteś częścią naszego nas."

 NA KRAWĘDZI MROKU to dobra i pełna napięcia opowieść, która z powodzeniem utrzymała poziom i mroczną atmosferę tomu pierwszego i dostarczyła podobnych emocji, zgrabnie zamykając tę zagmatwaną, fascynującą historię. Ta książka to absolutny must read dla wszystkich, którzy pokochali Iksa i Zoe, a ze względu na swój charakter - także coś dla fanów fantastyki. Odnajdą się w niej jednak również zwolennicy bardziej przyziemnych klimatów, których zaintrygowały powieści Jeffa Gilesa - tak jak stało się to właśnie ze mną ostatniej zimy. Ich odrobinę baśniowa atmosfera, poruszająca fabuła  i uroczy wątek romantyczny sprawiają, że można się nieco zapomnieć i oderwać od rzeczywistości, sprawdzą się więc w sam raz jako lektura w długie jesienno-zimowe wieczory.



N A   K R A W Ę D Z I   M R O K U
(BRINK OF DARKNESS)
JEFF GILES
CYKL: THE EDGE OF EVERYTHING # 2
PRZEKŁAD: MARTA DUDA-GRYC
WYDAWNICTWO IUVI
2018

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu IUVI

DZIKI ROMANS

P R Z E D P R E M I E R O W O

Z paniami Christiną Hobbs i Lauren Billings poznałam się stosunkowo niedawno, bo ubiegłej zimy, a to za sprawą SŁODKICH ROZKOSZY - pierwszego tomu, otwierającego serię pikantnych historii zatytułowanych wymownie WILD SEASONS. Spotkanie było naprawdę emocjonujące, a lekki, przyjemny, seksowny  i zabawny styl, w jakim autorki opowiedziały historię pierwszej z trzech par - Mii i Ansela, po prostu mnie zauroczył. Kolejnej części cyklu wypatrywałam więc ze sporą niecierpliwością.

Na bohaterów drugiego tomu Christina-i-Lauren wybrały tym razem znanych już ze SŁODKICH ROZKOSZY Finna, kanadyjskiego przyjaciela Ansela, oraz Harlow - rudowłosą przyjaciółkę Mii. Pamiętacie, jak skończył się zwariowany wypad trzech przyjaciółek z San Diego do Las Vegas po zakończeniu studiów? Wszystkie po pijanej nocy wzięły spontaniczny ślub z trójką uroczych, ale dopiero co poznanych facetów. Finn i Harlow, co prawda, równie szybko go potem anulowali, aczkolwiek wzajemne przyciąganie sprawiło, że spotkali się później raz jeszcze, by uprawiać dziki, nieokiełznany seks - co skończyło się zresztą niezbyt przyjemnym rozstaniem.

Wygląda na to, że nic więcej poza wyjątkowym dopasowaniem seksualnym, nie może tej dwójki ze sobą łączyć. Wywodzą się z dwóch totalnie różnych światów. Harlow Vega to córka gwiazd Hollywood, która nie musi troszczyć się o przyszłość - z takimi kontaktami i pieniędzmi zawsze będzie dobrze. Finnigan Roberts dla kontrastu zmaga się właśnie z wizją plajty rodzinnej firmy rybackiej, którą prowadzi od lat wraz z ojcem i dwoma młodszymi braćmi.

Kalifornijska imprezowa księżniczka i facet większość czasu chodzący w gumiakach, utrzymujący się z pracy fizycznej - przyznacie, że to chyba nie najszczęśliwsza kombinacja. Ale za to jaka ciekawa!
Kolejne spotkanie Harlow i Finna w San Diego, a także odgrzana między nimi namiętność, stawia ich oboje w sytuacji, w której będą musieli sobie odpowiedzieć, kim tak naprawdę dla siebie nawzajem są. Czy tylko znajomymi, którym dobrze ze sobą w łóżku? Czy może jednak kryje się za tym coś więcej?

"Podoba mi się, że Finn lekko mnie przeraża, wymyka się spod kontroli. Podoba mi się, że wlazł z butami w moje życie i rozepchnął wszystko na boki."

Harlow, wychowana w cieplarnianych warunkach, przez kochających rodziców, to typ naprawiaczki świata. Jeśli ktoś z jej bliskich ma jakiś problem, Harlow zawsze stara się przyjść z pomocą. Okazuje się jednak, że są sprawy, na które Harlow, choćby nie wiem, jak się starała, nie ma żadnego wpływu, i że dotyczą jej bardziej, niż jakiekolwiek inne. Innymi słowy - także ona potrzebuje czasem kogoś, na kim mogłaby się wesprzeć.

Barczyste ramiona solidnego i bardzo rodzinnego Finna nadawałyby się do tego w sam raz, a bolesna strata w dzieciństwie, jakiej doświadczył, zbliżyłaby go z Harlow bardziej, niż oboje mogliby przypuścić. Czy w końcu zrozumieją, jak wiele ich łączy?

Podobnie jak w poprzednim tomie, także i tej parze bohaterów autorki poświęciły sporo uwagi, kształtując z nich wiarygodne postacie z krwi i kości, a dwutorowa narracja pozwoliła dobrze ich poznać. Co prawda, Harlow i Finn nie rozgrzali mi serca do tego stopnia, jak Mia i Ansel, ale w rolach głównych sprawdzili się w sumie równie dobrze jak oni. Świetnie ze sobą kontrastują. Byłam ciekawa, jak rozwiążą swe problemy (które ich ze sobą w pokręcony sposób łączą!) i kiedy dadzą sobie szansę. Kto tu komu ustąpi? Jest między nimi wzajemna uraza, pyszny humor, przekomarzanie się i oczywiście porządna dawka świetnie odmalowanej miłosnej chemii i erotycznego napięcia, w opisach których duet CL osiągnął swego rodzaju wirtuozerię.
Wspaniale było również znowu spotkać się, choć tylko w epizodach, z niezapomnianymi i wciąż tak samo kochanymi Anselem i Mią. Mam do nich duży sentyment i podejrzewam, że to właśnie oni zostaną moimi ulubieńcami, jeśli chodzi o tę serię - cokolwiek mnie jeszcze w niej czeka (a będzie to służąca jak dotąd za tło trzecia para - Lola i Oliver).

DZIKI ROMANS to może niezbyt oryginalna, ale  i tak nieodparcie urocza historia o odnajdywaniu miłości i szczęścia, utrzymana w klimacie rodem z pikantnych komedii romantycznych. Czeka Was z nią czysta czytelnicza przyjemność, dużo dobrej zabawy i niezbędna odrobina wzruszeń, przyprawiających o wypieki na twarzy i szybsze bicie serca. Szykujcie w nim miejsce dla Finna, bo to facet, w którym można się solidnie zakochać!
 
"Patrzy na mnie tak, jakbyśmy mieli wspólną tajemnicę - i faktycznie mamy. Moja tajemnica brzmi: kocham go, cholera."


D Z I K I   R O M A N S
(DIRTY ROWDY THING)
CYKL: WILD SEASONS # 2
CHRISTINA LAUREN
PRZEKŁAD: KATARZYNA KRAWCZYK
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2018

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

ROZSTRZYGNIĘCIE CALLIE I KAYDENA







Callie i Kayden to dla mnie szczególna para. Oni pierwsi skradli mi spory kawałek serca. Od nich właśnie i od książek Jessiki Sorensen zaczęła się moja przygoda i fascynacja literaturą nurtu New Adult, która z powodzeniem trwa do dziś. ROZSTRZYGNIĘCIE CALLIE I KAYDENA to finał ich historii, która rozpoczęła jedną z lepszych w swym gatunku serię THE COINCIDENCE.
 

W pierwszych dwóch częściach o tej parze, przeczytanych niemal dwa lata temu, poznałam, z jakimi dramatami się oboje zmagali, nim studia na tej samej uczelni sprawiły, że poznali się bliżej. Zostali parą i pomogli sobie wzajemnie przejść przez najgorsze, walcząc z niszczącymi ich autodestrukcyjnymi skłonnościami i wychodząc w końcu w życiu na prostą. Nie było to łatwe. Callie prześladowała dotkliwa trauma z dzieciństwa, a Kayden był od lat ofiarą brutalnej rodzicielskiej przemocy.

Od tamtych wydarzeń, które ostatecznie ich ze sobą związały, minął rok. Oboje nadal studiują i robią pierwsze nieśmiałe wspólne plany na przyszłość. Kaydena czeka prawdopodobnie kariera zawodowego sportowca, a Callie z kolei widzi dla siebie szanse w pisaniu. Nic im już nie zagraża. Ale czy na pewno? Zarówno prześladowca Callie jak i ojciec Kaydena, zamiast siedzieć za swe postępki w więzieniu, wciąż przecież są gdzieś na wolności. Pokonane demony z przeszłości, chorobliwe nawyki także jeszcze potrafią dać o sobie znać. Czasami byle impuls wystarczy, by odezwały się dawne skłonności, nad którymi trudno zapanować. Czy Callie i Kayden, już dużo dojrzalsi, znając się praktycznie na wylot i wyczuwając swoje nastroje, potrafią ustrzec się wzajemnie przed powrotem do koszmaru, z którego z takim trudem się wyswobodzili? I czy na pewno są już gotowi na start w dorosłość już wspólną drogą?

Jak zwykle u Jessiki Sorensen, ta historia skupiona jest przede wszystkim na emocjach. Autorka znana jest z tego, że nie oszczędza swych bohaterów, tym razem jednak jest już dużo spokojniej, niż w poprzednich częściach, choć pewne sprawy w życiu Callie i Kaydena wciąż wymagają ostatecznego rozwiązania, by można je było zamknąć i ruszyć dalej. Oboje muszą raz na zawsze oddzielić przeszłość od przyszłości, ale też docenić w pełni to, co wspólnie osiągnęli. Znając ich już wcześniej, wiedziałam, czy ich na to stać, a jednocześnie byłam w stanie zrozumieć ich wahania i obawy.

"Nie mogę się zamartwiać tym, że Callie mnie zrani, bo ma taką moc. Całkowicie zawładnęła moim sercem i duszą. Z łatwością może je złamać."

Serie mają to do siebie, że z reguły są mniej lub bardziej naciągane, jak wleczone w nieskończoność nieszczęsne Bad Boy's Girl. Mam wrażenie, że także i ROZSTRZYGNIĘCIE CALLIE I KAYDENA dla niektórych pewnie będzie już niepotrzebnym odgrzewaniem kotleta. Ale myślę też, że znajdą się również i tacy, którym dobro Callie i Kaydena leży na sercu (bo na nie w pełni zasłużyli!) i którym miło będzie spotkać się ponownie z tą sympatyczną parą i przekonać się, czy pisany jest im ostateczny happy end. Przyznam, że ja byłam szczerze ciekawa, co u nich słychać i jak sobie radzą po tym wszystkim, co ich spotkało. Czy podołają nowym wyzwaniom, jakie stawia przed nimi wspólna przyszłość. Na dodatek Callie ze względu na swe pisarskie zapędy jest mi zwyczajnie bliska.

Plusem tej książki jest dla mnie również ponowne spotkanie z Sethem, moim ulubieńcem pośród bohaterów całej serii THE COINCIDENCE. Nie ma go tu, co prawda, zbyt wiele, bo i sama powieść jest skromna rozmiarem, ale każde jego pojawienie się wnosi do fabuły ożywczy humor (a jakże!:D) i ciepło. Pisałam już o tym wcześniej, ale nie mogę się powstrzymać, więc powtórzę: z niecierpliwością wyczekuję ukazania się u nas kolejnego tomu tej serii - właśnie o Secie i o jego chłopaku, Greysonie!
 

Przeczytanie ROZSTRZYGNIĘCIA... mogłabym porównać do odwiedzin u dawno nie widzianych dobrych znajomych, których się szczerze lubi. Miło było jeszcze raz się z nimi spotkać, a przyjemne wrażenia, jakie po sobie zostawili, na pewno będą mi towarzyszyły jeszcze przez dłuższy czas.

Dodam na koniec, że jest to książka w sam raz na teraz, ponieważ akcja rozpoczyna się w okolicach Halloween, więc idealnie wstrzela się w obecną porę roku i podkręca miłą jesienną atmosferę, dając także przedsmak zbliżających się świąt!


"Czy to możliwe, by zakochać się w kimś, kogo już kochasz? Bo zdaje się, że to mi się właśnie przydarzyło."


ROZTRZYGNIĘCIE CALLIE I KAYDENA
(THE RESOLUTION OF CALLIE AND KAYDEN)
CYKL: THE COINCIDENCE # 6
JESSICA SORENSEN
PRZEKŁAD: EWA HELIŃSKA
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2018

Za egzemplarz dziękuję serdecznie Wydawnictwu Zysk i S-ka.

KONTAKT ALARMOWY


























Dowiedziałam się z tej książki, że w Korei na coś, co się polubi, mówi się, że pasuje do serca. Tak też się sprawa ma z moim sercem i tą powieścią, która wyglądała mi na typową przedstawicielkę NA, a tymczasem okazała się dość specyficzna. Lubię jak w książce jest dużo rozkmin, jeśli są one oparte na prawdziwych życiowych problemach, a nie bolączkach wyssanych z palca. KONTAKT ALARMOWY jest właśnie taką książką, w której zamiast wbijających w fotel zwrotów akcji czy tak wszechobecnej w młodzieżówkach tego typu romansowej sieczki, otrzymałam trochę zagmatwaną, dość subtelną historię w głównej mierze o zaufaniu, której bohaterowie służą sobie za doraźne pogotowie telefoniczne.

A oto i oni:

Sam - 21 lat, wytatuowany ex-skaterboy o złamanym sercu, bez grosza przy duszy. Marzył o zostaniu reżyserem filmów dokumentalnych, ale wiadomo, jak to bywa z marzeniami, kiedy nie ma się kasy. Rodzice Sama ... mówiąc w skrócie, nie powinni być rodzicami. Chłopak mieszka kątem w klitce na strychu budynku, w którym mieści się kawiarnia, gdzie pracuje. Potrafi piec różne pyszne ciasta (oczarował mnie tym!), ale jak na ironię losu, nie raz przychodzi mu dosłownie głodować.

Penny - 18 lat, drobna Amerykanka koreańskiego pochodzenia, która zamierza zostać pisarką. Pisarskie powołanie dopadło ją po lekturze słynnego komiksu Maus. Wychowana przez lekkomyślną matkę, której zdarza się zapominać, że Penny to jej córka, nie koleżanka, dziewczyna czuje potrzebę uwolnienia się od ciążącego jej matczynego towarzystwa (choć jest jeszcze jeden, znacznie poważniejszy powód, dla którego najchętniej wyjechałaby byle najdalej od domu). Często też lubi odciąć się od otaczającego ją świata, wycofując się w ten, który sama kreuje w swej powieści  - co, nie ukrywam, sprawiło, że mogłam się z nią w sporym stopniu identyfikować.

"...matka w którymś momencie założyła, że jej córka może być rodzicem dla samej siebie."

Samowi i Penny nie jest w życiu lekko, oboje musieli przedwcześnie dorosnąć, wyzbyć się pewnych złudzeń, i jak na swój wiek wydają się dość zgorzkniali. A że sama też taka trochę jestem, polubiłam tych introwertycznych smutasów, kibicując im w dążeniu do realizacji ich zainteresowań, które ich uskrzydlają, i rozwojowi ich alarmowej znajomości we właściwym kierunku. Jak już wspomniałam, książka Mary Choi jest dość specyficzna, niektórzy pewnie powiedzą, że dziwna, między innymi dlatego, że fabuła skupia się bardziej na wątkach pobocznych, niż tym, który mógłby uchodzić za główny. Mam nawet pewne wątpliwości, czy w ogóle właściwe jest nazwać go romansowym - tak jest delikatny. Podejrzewam, że niekoniecznie wszystkim się to spodoba, ale jak dla mnie okazało się zdecydowanym plusem tej powieści. Dzięki temu mogłam lepiej skupić się na bohaterach, bliżej ich poznać i zrozumieć przyczyny ich psychicznego wycofania. Urzekł mnie też szczególnie wątek życiowych pasji obojga; epizody z nastoletnimi skaterami, o których Sam postanawia kręcić film, są wyjątkowo realistyczne, a opowiadanie Penny o cyber-dziecku - poruszające.

"Kolejna zarwana noc oznaczała jeszcze jeden dzień kiepskiego funkcjonowania i poczucie, że świat jest przytłumiony, jakby odbierany gdzieś spod powierzchni wody."

KONTAKT ALARMOWY to powieść, jak na debiut, całkiem zgrabna i błyskotliwa, choć nie pozbawiona pewnych drobnych potknięć, m.in. odrobiny niepotrzebnych dłużyzn. To napisana z lekkim, choć gorzkawym humorem, chwytająca za serce historia o trudach odbudowywania mocno rozchwianych relacji ze światem - o co nie trudno w dzisiejszym świecie, kiedy komunikujemy się ze sobą łatwiej niż kiedykolwiek przedtem, ale paradoksalnie rzadko kiedy nas to naprawdę ze sobą zbliża. Sms-y czy maile to komfort i możliwość zachowania bezpiecznej przestrzeni, ale forma takiego kontaktu okazuje się na dłuższą metę zwyczajnie niewystarczająca. Historia Penny i Sama wskazuje też na to, jak ważne jest mieć w życiu komu w razie potrzeby zaufać i móc się zwierzyć.

Powieść Mary Choi, wydana z przepiękną okładką, która na pewno wpadnie w oko każdej okładkowej sroce (a sama też nią jestem:)), ma w sobie przyjemną, jesienną melancholię, i prawdopodobnie także dlatego dobrze do mnie trafiła. Świetnie się ją czyta w długie jesienne wieczory. Jeśli lubicie takie klimaty, polecam, najlepiej sprawdźcie sami. W książce kryje się też sympatyczny polski akcent, który, jak już go znajdziecie, pewnie Was miło zaskoczy :)

"Wiadomości niosły ze sobą słowa, lecz były pozbawione niezręczności. Mogli się dogłębnie poznać i poczuć ze sobą swobodnie, zanim musieliby robić którąkolwiek z niepotrzebnie przytłaczających rzeczy, jak patrzenie sobie w oczy."


KONTAKT ALARMOWY
(EMERGENCY CONTACT)
MARY K.H. CHOI
PRZEKŁAD: MARTA FABER
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2018

Za egzemplarz dziękuję serdecznie Wydawnictwu Zysk i S-ka.

HISTERYCZKI


Niedawno swą polską premierę miały HISTERYCZKI, które miałam wyjątkową przyjemność przeczytać przed ich ukazaniem się w księgarniach. Nie była to dla mnie typowa lektura, rzadko kiedy mam okazję czytać opowiadania, ale jak się okazało, była to jedna z moich najlepszych pozycji września.

Warto tu nadmienić, kim jest Roxane Gay. Wstyd się przyznać, ale jak dotychczas nazwisko to w sumie nic mi nie mówiło. Tymczasem Roxane Gay to jedna z najbardziej znanych współczesnych działaczek amerykańskiego ruchu feministycznego. Jest nie tylko wykładowczynią na Purdue University w stanie Indiana, publikującą w New York Timesie, ale również uznaną autorką kilku bestsellerowych książek. W swej twórczości Roxane Gay podejmuje wiele ważnych i drażliwych tematów tj. odmienność seksualna czy rasizm, ale znajdują w niej odbicie także osobiste przeżycia i doświadczenia autorki, łącznie z gwałtem, który odcisnął się piętnem na jej życiu.

Bohaterkami HISTERYCZEK są kobiety. Różnią się od siebie kolorem skóry, wiekiem, pochodzeniem, wykształceniem. Różnią się sytuacją życiową, w jakiej się znalazły. Niektóre z nich to silne, wytrzymałe fizycznie przedstawicielki womenpower, które wywalczyły sobie miejsce w świecie, zdominowanym przez mężczyzn.

"Nikt nie dowali jak dziewczyna." 

- mówi jedna z nich, lubiąca sobie, niczym w damskiej wersji Podziemnego kręgu, rozładować napięcie i odreagować stres w walce na pięści z innymi kobietami. Inne z bohaterek dla kontrastu tkwią w ograniczających je rolach narzuconych przez okoliczności czy los.

Wszystkie te kobiety, choć w wielu aspektach są różne, łączy jedno - każda z nich jest emocjonalnie rozchwiana. Co spowodowało, że ich stan psychiczny pozostawia tyle do życzenia? Jakie tragedie kryją ich życiorysy? Przyczyny tego stanu rzeczy są różne. Pedofilia w rodzinie, gwałt, strata dziecka, dramat, którego efektem jest przygniatające, miażdżące wręcz poczucie winy... Ponieważ opowiadania są krótkie, trudno w sumie poczuć silniejszą więź z którąkolwiek z bohaterek, jednak dzięki wnikliwie nakreślonym portretom psychologicznym (w czym autorka okazuje się wręcz mistrzynią) łatwo je zrozumieć, a ich historie pozostawiają po sobie silne wrażenie; praktycznie każde kolejne opowiadanie zaczyna się czytać z emocjonalnym bagażem po poprzednim.

Opowiadania Roxane Gay w sposób do bólu uczciwy ukazują, że mimo rewolucji obyczajowej i feminizmu, kobiety nadal często postrzegane są jako słabsze, szufladkowane przez mężczyzn w rolach, w jakich chcieliby je widzieć - kochanki, żony, kuchty, matki ich dzieci. Istnieje też wciąż masa zależności, które kształtują trudną kobiecą rzeczywistość, tj. pochodzenie, wykształcenie, czy choćby uroda (lub jej brak). Autorka zwraca uwagę również na pewne rozdwojenie w samej naturze kobiety, która, spełniona w innych dziedzinach życia, bez trudu może się odnaleźć i w tradycyjnej roli.

HISTERYCZKI są niczym pudełko niespodzianek - z każdym kolejnym opowiadaniem coraz bardziej zaskakujące. Poruszające, skłaniające do refleksji i wstrząsające - jak historia pt. Dotknąć dna czy Cudzy bogowie. Po lekturze nasunął mi wniosek, że feminizm wykarczował ścieżkę, której wciąż jeszcze zdarza się zarastać. I że żaden mężczyzna nie zniósłby tego, czego doświadcza w swym życiu kobieta, mowy nie ma!
Przeczytajcie koniecznie!

"Błagałyśmy o litość i wytchnienie dla naszych ciał, nim zostaną do reszty zniszczone. Nie słuchał. Nauczyłyśmy się nie błagać."


HISTERYCZKI
(DIFFICULT WOMAN)
ROXANE GAY
PRZEKŁAD: DOROTA KONOWROCKA-SAWA
WYDAWNICTWO PORADNIA K
2018

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.

LOVE AND LUCK










Na początek niespodzianka dla wszystkich, którzy czytali poprzednią książkę Jenny Evans Welch: LOVE & LUCK ucieszy pewnie fanów LOVE & GELATO, ponieważ obie książki są ze sobą troszkę powiązane - pamiętacie, kogo Lina niechętnie zostawiła w Stanach, wyjeżdżając do Włoch? Otóż główna bohaterka tej powieści to znana nam już z tamtej historii Addie Bennett, przyjaciółka Liny.

Addie również los rzuca na stary kontynent - wraz z braćmi i mamą przyjeżdża do Irlandii na ślub ciotki. Dziewczynę, oprócz dokuczliwego bólu złamanego serca, gnębi problem, który skrzętnie ukrywa przed rodzicami. Wie o nim tylko jeden z jej braci, Ian, z którym Addie zawsze czuła się szczególnie związana. Problem ma na imię Cubby i jest kolegą Iana z drużyny footballowej. Nalegania Iana, by siostra w końcu powiedziała mamie o swoim kłopocie, powodują między rodzeństwem ciągłe utarczki (w tym jedną spektakularną podczas ślubu!).

Wkrótce jednak połączą siły, i to w kłamstwie - kiedy zamiast zgodnie z wolą mamy jechać razem do Włoch, w tajemnicy wybiorą się z młodym irlandzkim nerdem Rowanem na pożegnalny koncert legendarnej grupy rockowej. Podróż przez spowitą mgłą, deszczową Irlandię, przeciekającym samochodem, który wygląda jak owoc związku volkswagena i chomika, obfitować będzie w wiele przygód, podczas których Addie poczuje, że rany na jej sercu zaczynają się zasklepiać. Zrozumie lepiej swego brata, poznając w końcu jego prawdziwą pasję (którą, wbrew powszechnej opinii, wcale nie jest football!), a w Rowanie dostrzeże kogoś więcej, znacznie więcej, niż jedynie dziwaka w tiszertach z kotami.


"Gdy w grę wchodzi miłość, nigdy nie jesteśmy w stanie niczego się nauczyć. Nigdy, przenigdy. Nawet jeśli doskonale wiemy, na czym polega ryzyko."

LOVE & LUCK to urocza, zabawna, ale i z nutką dramatyzmu, opowieść o pierwszej konfrontacji romantycznych wyobrażeń o życiu z realiami, które bywają brutalne, niczym irlandzka pogoda, ale podobnie jak ona, mogą zahartować, ucząc, jak stawić czoła problemom w przyszłości.

Addie, jak każda nastolatka, musi nauczyć się wyciągać właściwe wnioski z własnych błędów i wyzbyć dziecinnej naiwności. Dzięki tej historii przekonamy się również, czy można wyleczyć się z zawiedzionej miłości, stosując do przezabawnych rad z przewodnika Irlandia dla złamanych serc, którego fragmenty przeplatają i urozmaicają fabułę (nie wiem czemu, ale jego autorka i narratorka materializowała mi się przed oczyma jako aktorka Jane Lynch z serialu Glee XD). Nie mogło też tu zabraknąć motywu różnic kulturowych, które mnie osobiście zawsze nieodparcie śmieszą. Natomiast siostrzano-braterskie utarczki Addie i Iana mają na celu uświadomić, że dobrze mieć rodzeństwo, na które w razie czego można liczyć w potrzebie - nawet jeśli czasem doprowadza nas ono do szału.

Pokochaliście LOVE & GELATO? Macie tym razem ochotę na ciepłe gofry z czekoladą zamiast spaghetti czy lodów, i nie straszna Wam wietrzna, wilgotna pogoda? (i tak siedzicie pewnie teraz w grubym swetrze XD) Mam dla Was na to teraz tylko jedną dobrą radę: powinniście niezwłocznie sięgnąć po LOVE & LUCK i pozwolić się oczarować - tej książce i Irlandii :)


"Serca się łamią tak bardzo, że aż pękają na pół. Taka już ich rola. A ból? To element składowy. Drobny środek płatniczy w zamian za dziki, radosny bigos, w jakim się znajdziecie."


LOVE AND LUCK
JENNA EVANS WELCH
PRZEKŁAD: DONATA OLEJNIK
SERIA: GO YOUNG
WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE / PUBLICAT S.A
2018

Za egzemplarz dziękuję serdecznie Publicat S.A