KONTAKT ALARMOWY


























Dowiedziałam się z tej książki, że w Korei na coś, co się polubi, mówi się, że pasuje do serca. Tak też się sprawa ma z moim sercem i tą powieścią, która wyglądała mi na typową przedstawicielkę NA, a tymczasem okazała się dość specyficzna. Lubię jak w książce jest dużo rozkmin, jeśli są one oparte na prawdziwych życiowych problemach, a nie bolączkach wyssanych z palca. KONTAKT ALARMOWY jest właśnie taką książką, w której zamiast wbijających w fotel zwrotów akcji czy tak wszechobecnej w młodzieżówkach tego typu romansowej sieczki, otrzymałam trochę zagmatwaną, dość subtelną historię w głównej mierze o zaufaniu, której bohaterowie służą sobie za doraźne pogotowie telefoniczne.

A oto i oni:

Sam - 21 lat, wytatuowany ex-skaterboy o złamanym sercu, bez grosza przy duszy. Marzył o zostaniu reżyserem filmów dokumentalnych, ale wiadomo, jak to bywa z marzeniami, kiedy nie ma się kasy. Rodzice Sama ... mówiąc w skrócie, nie powinni być rodzicami. Chłopak mieszka kątem w klitce na strychu budynku, w którym mieści się kawiarnia, gdzie pracuje. Potrafi piec różne pyszne ciasta (oczarował mnie tym!), ale jak na ironię losu, nie raz przychodzi mu dosłownie głodować.

Penny - 18 lat, drobna Amerykanka koreańskiego pochodzenia, która zamierza zostać pisarką. Pisarskie powołanie dopadło ją po lekturze słynnego komiksu Maus. Wychowana przez lekkomyślną matkę, której zdarza się zapominać, że Penny to jej córka, nie koleżanka, dziewczyna czuje potrzebę uwolnienia się od ciążącego jej matczynego towarzystwa (choć jest jeszcze jeden, znacznie poważniejszy powód, dla którego najchętniej wyjechałaby byle najdalej od domu). Często też lubi odciąć się od otaczającego ją świata, wycofując się w ten, który sama kreuje w swej powieści  - co, nie ukrywam, sprawiło, że mogłam się z nią w sporym stopniu identyfikować.

"...matka w którymś momencie założyła, że jej córka może być rodzicem dla samej siebie."

Samowi i Penny nie jest w życiu lekko, oboje musieli przedwcześnie dorosnąć, wyzbyć się pewnych złudzeń, i jak na swój wiek wydają się dość zgorzkniali. A że sama też taka trochę jestem, polubiłam tych introwertycznych smutasów, kibicując im w dążeniu do realizacji ich zainteresowań, które ich uskrzydlają, i rozwojowi ich alarmowej znajomości we właściwym kierunku. Jak już wspomniałam, książka Mary Choi jest dość specyficzna, niektórzy pewnie powiedzą, że dziwna, między innymi dlatego, że fabuła skupia się bardziej na wątkach pobocznych, niż tym, który mógłby uchodzić za główny. Mam nawet pewne wątpliwości, czy w ogóle właściwe jest nazwać go romansowym - tak jest delikatny. Podejrzewam, że niekoniecznie wszystkim się to spodoba, ale jak dla mnie okazało się zdecydowanym plusem tej powieści. Dzięki temu mogłam lepiej skupić się na bohaterach, bliżej ich poznać i zrozumieć przyczyny ich psychicznego wycofania. Urzekł mnie też szczególnie wątek życiowych pasji obojga; epizody z nastoletnimi skaterami, o których Sam postanawia kręcić film, są wyjątkowo realistyczne, a opowiadanie Penny o cyber-dziecku - poruszające.

"Kolejna zarwana noc oznaczała jeszcze jeden dzień kiepskiego funkcjonowania i poczucie, że świat jest przytłumiony, jakby odbierany gdzieś spod powierzchni wody."

KONTAKT ALARMOWY to powieść, jak na debiut, całkiem zgrabna i błyskotliwa, choć nie pozbawiona pewnych drobnych potknięć, m.in. odrobiny niepotrzebnych dłużyzn. To napisana z lekkim, choć gorzkawym humorem, chwytająca za serce historia o trudach odbudowywania mocno rozchwianych relacji ze światem - o co nie trudno w dzisiejszym świecie, kiedy komunikujemy się ze sobą łatwiej niż kiedykolwiek przedtem, ale paradoksalnie rzadko kiedy nas to naprawdę ze sobą zbliża. Sms-y czy maile to komfort i możliwość zachowania bezpiecznej przestrzeni, ale forma takiego kontaktu okazuje się na dłuższą metę zwyczajnie niewystarczająca. Historia Penny i Sama wskazuje też na to, jak ważne jest mieć w życiu komu w razie potrzeby zaufać i móc się zwierzyć.

Powieść Mary Choi, wydana z przepiękną okładką, która na pewno wpadnie w oko każdej okładkowej sroce (a sama też nią jestem:)), ma w sobie przyjemną, jesienną melancholię, i prawdopodobnie także dlatego dobrze do mnie trafiła. Świetnie się ją czyta w długie jesienne wieczory. Jeśli lubicie takie klimaty, polecam, najlepiej sprawdźcie sami. W książce kryje się też sympatyczny polski akcent, który, jak już go znajdziecie, pewnie Was miło zaskoczy :)

"Wiadomości niosły ze sobą słowa, lecz były pozbawione niezręczności. Mogli się dogłębnie poznać i poczuć ze sobą swobodnie, zanim musieliby robić którąkolwiek z niepotrzebnie przytłaczających rzeczy, jak patrzenie sobie w oczy."


KONTAKT ALARMOWY
(EMERGENCY CONTACT)
MARY K.H. CHOI
PRZEKŁAD: MARTA FABER
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2018

Za egzemplarz dziękuję serdecznie Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz