LANNY

Do sięgnięcia po tę książkę skłoniła mnie myśl, że mimo pięknej, bajkowej oprawy, ma ona w sobie coś niepokojącego, niczym w horrorze. Nie bez znaczenia był także fakt, że powieść została nominowana do tegorocznej Nagrody Bookera; oraz że autor, Max Porter, pochodzi z miasta, które z pewnych prywatnych powodów jest mi bliskie ;) Dość jednak rzec, że LANNY od razu, na pierwszy rzut oka jakoś mnie do siebie przekonał. I nie zawiódł! Muszę przyznać, że dawno nie czytałam czegoś tak dziwnego i tak ujmującego zarazem.

LANNY ma w sobie coś z baśni we współczesnych realiach, mrocznego mitu, nawet poematu. To nowatorska powieść płynąca z nurtem pięknie, chwilami przedziwnie skomponowanych słów. A historia, którą w sobie ta książka kryje, zdaje się być niczym stara miła melodia - taka, którą każdy zna, choć musiałby ją pewnie wydobyć z czeluści zapomnienia.

Akcja powieści toczy się na angielskiej prowincji, służącej pracoholikom z miasta za swego rodzaju sypialnię. Lloydowie przenieśli się na wieś z Londynu. On to pracownik korpo, ona - była aktorka, pisze teraz krwawe kryminały. Obojgu trudno odnaleźć się w nowym miejscu, gdzie najwyraźniej każdy się z każdym zna. Takich problemów nie ma jednak ich synek Lanny - mały ekscentryk o niezwykłej wrażliwości i otwartym, chłonnym umyśle, dla którego cała okolica to jedno wielkie cudowne pole badawcze, pełne extra tajemnic. Lanny pobiera lekcje rysunku u mieszkającego w wiosce, niegdyś sławnego artysty, dziś branego za nieszkodliwego świrusa. Wkrótce ciekawy świata i eksplorujący okolicę chłopczyk zaczyna miewać koszmary, tworzyć mroczne rzeczy i twierdzić, że widział Praszczura Łuskiewnika - mityczną postać, którą straszy się niegrzeczne dzieci. Łuskiewnik to część lokalnego folkloru, równie stary jak sama wioska. Podgląda i podsłuchuje jej życie od wieków, nasiąka nim. Dzięki niemu my sami stajemy się tu po trosze podsłuchiwaczami i podglądaczami. Czasem jakiś mieszkaniec wioski zwraca szczególną uwagę Łuskiewnika, zaczyna go fascynować. A teraz tym kimś jest właśnie niezwykły, twórczy mały Lanny.

Powieść, mimo innowacyjnej narracji, jest zdumiewająco łatwa w odbiorze, a fabuła, choć w zasadzie prosta, ma w sobie coś niesamowitego, zaskakuje i porusza. Tego się nie czyta, a wręcz chłonie, niczym bajkę na dobranoc ku przestrodze.
Zniknięcie dziecka to wstrząsające wydarzenie, które ukazuje rozdźwięk między tym, czym żyje mała wiejska społeczność, kierująca się własną moralnością (żerowanie na nieszczęściu, tworzenie potwornych scenariuszy, wścibstwo i szukanie winnych), a drugą, metafizyczną stroną bytu tej wioski, którą dostrzegają jedynie absolutne wyjątki.

LANNY swym przesłaniem przypomina o naturze jako o źródle równowagi, witalności i naszej duchowości. Zagonieni we współczesnym świecie, przytłoczeni obowiązkami, zapominamy, że z naturą łączy nas magiczna więź. A przecież w każdym z nas jest, przynajmniej do pewnego czasu, taki ciekawski Lanny, otwarty na świat, innych ludzi i wiele możliwych scenariuszy - zanim damy się wtłoczyć w pewne ramy, czego wymaga od nas współczesne życie, społeczeństwo czy po prostu dojrzałość.

Urzekła mnie ta książka, mogłabym rzec, do głębi - każde jej zdanie, jej niesamowita konwencja, piękny, głęboki przekaz i jej mały niezwykły bohater ❤ Jeśli szukacie czegoś absolutnie niezwykłego, powinniście zdecydowanie sięgnąć po debiut Maxa Portera, bo to wręcz istny czarodziej słowa, a jego niesamowity LANNY to wyjątkowa, magiczna lekcja wrażliwości.


L A N N Y
MAX PORTER
PRZEKŁAD: JERZY ŁOZIŃSKI
WYDAWNICTWO ZYSK I S-KA
2019

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz