CZEKAJĄC NA JEDNOROŻCE



























CZEKAJĄC NA JEDNOROŻCE to kolejna pozycja z serii BIAŁA PLAMA, którą miałam wielką przyjemność właśnie przeczytać. Są to młodzieżówki o nastolatkach, zmagających się z trudnymi problemami, w mądry i przystępny sposób podejmujące naprawdę niełatwe tematy. Młodzieżówki, co do których, pośród zalewu tylu innych, nabieram coraz większej pewności, że są wyjątkowe. Pierwsza, z jaką miałam styczność - zrecenzowana przeze mnie niedawno KTOŚ NA GÓRZE MNIE NIENAWIDZI - okazała się świetna, więc z ochotą i ciekawością sięgnęłam po następną. W kolejce czekają jeszcze dwie inne, możecie się więc ich wkrótce tutaj także spodziewać.

Powieść Beth Hautala, z prostą, ale genialną w polskim wydaniu grafiką na okładce, przedstawiającą kry lodu i pływające między nimi walenie, to historia 12-letniej dziewczynki, Talii McQuinn, która wraz z owdowiałym ojcem przyjeżdża na wakacje do Churchill, miasta w północnej Manitobie. Jeśli nie wiecie gdzie to jest, ale brzmi Wam to całkiem ciekawie, już wyjaśniam: to Arktyka. Chcielibyście spędzić tam wakacje? Raczej nie, prawda? Talii też daleko do entuzjazmu, ale nie ma wyboru. Zajęciem i życiową pasją jej  taty-naukowca są badania nad wielorybami. Talia i jej ojciec zatrzymują się u rdzennej mieszkanki tamtej krainy - Sury. Ponieważ wielorybów z jakiegoś powodu wciąż nie widać, McQuinn wkrótce wyrusza na odległą wyprawę, by je odszukać, zostawiając córkę pod opieką Inuitki.

 "Od śmierci mamy w moim wnętrzu panoszyła się pusta samotność, niczym szeroko rozwarta paszcza, a teraz, kiedy tata miał wyjechać, rozwarła się jeszcze szerzej."

Talia, główna bohaterka i narratorka, od śmierci matki zamknęła się w sobie. W Churchill czuje się obco, nie podoba jej się to mroźne, zasypane śniegiem miejsce w sąsiedztwie tundry, ani matkowanie Sury. Uważa, że walenie obchodzą jej tatę znacznie bardziej niż ona sama. Tęsknota za długo nieobecnym ojcem budzi w niej lęk, że straci także i jego. Zapytacie pewnie, skąd te jednorożce? Stąd, że według legend mają moc spełniania życzeń, a Talia, choć jest w wieku, w którym zaczyna się wyrastać z dziecięcych złudzeń, nadal troskliwie pielęgnuje swoje marzenia. Trzyma je w słoju, zapisane na karteczkach. Jednorożce, co prawda, nie istnieją, ale są narwale, morskie stworzenia, z których głowy wyrasta jeden szpiczasty róg, więc Talia ze wszystkich sił pragnie je zobaczyć. Czy jednak przyniesie jej to upragnione ukojenie?

Umieszczenie akcji powieści na Arktyce może się z w pierwszej chwili wydawać niezbyt atrakcyjne. Mroźna, ponura kraina sama w sobie ma odpychający, posępny klimat. Można by więc zapytać: jaki sens ciągnąć w takie miejsce dziecko pogrążone w głębokiej żałobie? W miarę rozwoju fabuły okazuje się jednak, że istniały ku temu powody. Okazuje się też, że i tutaj, na tym istnym końcu świata pewnego dnia nastaje wiosna, pojawiają się ciepłe promienie słońca. Powłoczka lodu na zranionym sercu Talii również zaczyna topnieć dzięki przyjaźni z rówieśnikiem Simonem i jego dziadkiem ornitologiem oraz nieśmiało zawiązującej się więzi z opiekuńczą Surą.

W książce brak jakichś większych zwrotów akcji, więc bazuje ona głównie na wzajemnych relacjach bohaterów, którzy tworzą niewielką, ale świetnie nakreśloną galerię wyrazistych postaci. Z kart powieści wyłania się jednak przede wszystkim poruszający portret nastolatki, usiłującej poukładać na nowo swoje roztrzaskane tragedią życie. Narracja poprowadzona z punktu widzenia Talii jest znakomicie wyważona. To takie piękne połączenie lekkości - ze względu na wiek bohaterki, z subtelną, nienachalną dojrzałością i mądrością. Uwielbiam takie książki, mam wrażenie, że emocje i wiedzę można z nich czerpać garściami i niejednego się z nich nauczyć. Zrobiły też na mnie wrażenie szczegółowe, ale nie rozwlekłe czy nudne, bardzo działające na wyobraźnię opisy surowej arktycznej przyrody, wcale nie tak monotonnej, jak się na pozór wydaje. Są tak sugestywne, że chwilami aż czuje się to zimno. Całość, w połączeniu z marzycielskim charakterem głównej bohaterki oraz wplecionymi w fabułę legendami Inuitów, daje efekt opowieści o odrobinę baśniowym, magicznym charakterze.

"Czasem pragniemy czegoś bardzo wielkiego i jesteśmy na tym tak skupieni, że przegapiamy chwile, kiedy setki, tysiące drobniejszych, ale wciąż bardzo istotnych życzeń spełniają się tuż przed naszym nosem."

CZEKAJĄC NA JEDNOROŻCE to poruszająca, piękna i mądra książka o trudnym procesie godzenia się z bolesną stratą. Utrata kogoś najbliższego jest traumatycznym doświadczeniem nawet dla dorosłego, a co dopiero mówić o nastolatce. Talia musi uporać się z tkwiącym w niej jak zadra poczuciem winy, że nie pożegnała się z mamą; ale także z gniewem na los za to, że obrabował ją z więzi fundamentalnej w życiu każdego dziecka. Musi też poukładać swe relacje z ojcem, którego nie rozumie. Dzięki nowym przeżyciom i nowym przyjaciołom dziewczynka uczy się spojrzeć na tę trudną sytuację dojrzalej  i ze znacznie szerszej perspektywy, dostrzegając, że nie jest w swym bólu osamotniona, ma go z kim dzielić. Jej historia ukazuje, że żałoba i smutek również mają swój kres.

Choć docelową grupą odbiorców książki Beth Hautala są młodsi czytelnicy, chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że przeczytać i zachwycić się nią może również każdy wrażliwy dorosły. To opowieść poruszająca kwestie nieuniknione w życiu każdego z nas, napisana pięknym, chwilami z lekka poetyckim stylem, ale bardzo przystępnym w odbiorze. Osobiście jestem nią urzeczona i poleciłabym ją każdemu. Nie zakładajcie z góry, że historia o 12-latce to nie dla was, bo jeśli zdecydujecie się jednak sięgnąć po tę powieść, na pewno was wzruszy i zaskoczy. Powiedziałabym nawet, że ma wam do przekazania dużo więcej i zostawi w was znacznie wyraźniejszy ślad, niż niejedna książka dla dorosłych.

To, że człowiek czegoś się boi, nie znaczy, że brak mu odwagi. Znaczy to tylko tyle, że nauczył się rozpoznawać rzeczy, które mogą go zranić. Odwaga polega na tym, by wierzyć, że mogą się zdarzyć dobre, wspaniałe rzeczy, nawet jeśli czujesz strach.


C Z E K A J Ą C   N A   J E D N O R O Ż C E
(WAITING FOR UNICORNS)
BETH HAUTALA
PRZEKŁAD: ZUZANNA BYCZEK
WYDAWNICTWO LINIA
SERIA: BIAŁA PLAMA
2018

Za egzemplarz dziękuję serdecznie Wydawnictwu Linia oraz @bialaplama.

6 komentarzy:

  1. Wydaje się ciekawa, coś co mogłoby i mi się spodobać. Przy okazji może zakupię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest niesamowita!! Tobie właśnie polecam ją szczególnie, bo wiem, że tego typu literatura świetnie do Ciebie trafia :) Pokochasz ją!

      Usuń
    2. I co ja mam zrobić, no muszę kupić :D

      Usuń
    3. Hahah, no cóż, tak! :D Ja dzięki Tobie też co nieco nabyłam:D Annę McPartlin, a teraz jeszcze Chmury z keczupu ;)

      Usuń
  2. Ja jestem wrażliwy człowiek więc mnie na pewno by się spodobała :D A i styl o którym wspominasz mnie ciekawi. Chętnie przeczytam :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Styl jest cudowny. Jak zresztą cała ta niezwykła książka. Zauroczy Cię:) Zwróć też uwagę na inne tytuły z tej serii, jeśli tylko będziesz miała okazję.

      Usuń