LOVE & GELATO


16-letniej Linie umiera mama, która ją sama wychowywała. Lina przyjeżdża więc do Włoch, by poznać ojca, o którym jak dotąd nic nie wiedziała. Ku swojemu zdumieniu odkrywa, że Howard ( nawiasem mówiąc, moja wyobraźnia uparcie podsuwała mi tu Armie Hammera, żywcem z CMBYN ;) ) mieszka ... na amerykańskim cmentarzu wojskowym, którego jest opiekunem. Lina, zgodnie z obietnicą daną mamie, ma spędzić u niego wakacje. Jednak wszystko, o czym marzy, to powrót do Seattle, gdzie mieszkała  tymczasowo u rodziny swej przyjaciółki, Addie. 

Sytuacja zmienia się nieco, gdy dziewczyna poznaje syna sąsiadów. Ren, którego pełne imię brzmi bardzo po włosku - Lorenzo, to pół Amerykanin, pół Włoch. Wprowadza ją do grona rówieśników, chcąc jej zapewnić rozrywkę. Jednak Lina, zamiast korzystać z wakacji, zaczytuje się pamiętnikiem mamy i próbuje ustalić, co tak naprawdę 16 lat temu nie wypaliło między jej rodzicami i dlaczego jej matka, będąc w ciąży, wróciła sama do Stanów. Najdziwniejsze, że wspomnienia Howarda zdają słabo się kleić z tym, co kryje dziennik... Ale krew nie woda. Wakacyjna atmosfera i urocze okoliczności robią jednak swoje, więc wkrótce Lina ma problem nie tylko z poskładaniem elementów przeszłości, ale także z kiełkującą w jej sercu pierwszą miłością. Zwłaszcza, gdy na horyzoncie, oprócz Rena, pojawia się zabójczo przystojny Thomas, na domiar wszystkiego mówiący z brytyjskim akcentem...

"W angielskim mówi się o falling in love, co jest niegłupie. Wpadanie w miłość - tak to właśnie wygląda. Nie ma prób i błędów, jest skok w przepaść i nadzieja, że ktoś cię pochwyci."

Czytałam już w przeszłości książki, które opiewały uroki słonecznej Italii, chociażby TAMTE DNI, TAMTE NOCE czy POKÓJ Z WIDOKIEM, gdzie akcja częściowo toczy się we Florencji. Do Florencji zabiera nas również Jenna Evans Welch. I chociaż okoliczności tej wycieczki nie są szczęśliwe, to jak na współczesną młodzieżówkę przystało, wszystko - łącznie z uroczą okładką - zwiastuje słodką, lekką wakacyjną opowieść, w której znajdzie się miejsce na przyjaźń, zakochanie, zabawę, śmiech i może nieco łez. Styl, w jakim książka została napisana i pierwszoosobowa, nieskomplikowana narracja sprawia, że fabuła szybko wciąga i powieść czyta się z czystą przyjemnością, dodatkowo, dzięki wzmiankom o różnych miejscach czując się trochę jak na włoskich wakacjach.


Lecz ta swobodna, lekka atmosfera okazuje się w pewnym momencie nieco zwodnicza, bo LOVE & GELATO to historia, w której olbrzymią rolę odgrywa przeszłość i rodzinne tajemnice. Wprowadzają do niej nutę dramatu i nadają jej charakteru. To z ich powodu Lina trafia wbrew swej woli do Włoch. Wczytując się w kolejne wpisy w dzienniku matki, dziewczyna powoli zaczyna poznawać skrywaną przez nią latami prawdę. Są takie informacje, które po ujawnieniu potrafią kompletnie przytłoczyć, a nawet zdruzgotać - o ile nie ma się obok kogoś, kto pomoże się z nimi oswoić. Lina ma to szczęście. Jej mama jednak nie miała.

Letnie młodzieżówki mają jednak to do siebie, że nad dramatami górę w nich biorą słodycz i humor. I tak jest również w tym przypadku. Lina to w końcu 16-latka, otoczona życzliwymi jej ludźmi, przed którą, mimo ciężkich przeżyć, życie nadal stoi otworem. Oferuje jej nawet więcej, niż kiedykolwiek mogła przypuszczać.

Bohaterowie tej książki są pełni bezpretensjonalnego uroku. Autorka nie poskąpiła im uwagi, starannie ich kreując. Mogłam sobie bez trudu wyobrazić Linę z jej burzą włoskich ciemnych loków, jak i Rena z uroczą diastemą między górnymi jedynkami. Nie sposób ich nie polubić. Kupiłam bez problemu także nieco ciapowatego Howarda, który, mając zerowe doświadczenie z nastolatkami, od początku świetnie sobie radzi w roli ojca. Ta trójka to moi zdecydowani faworyci, a epizody z nimi wszystkimi na raz należą chyba do najzabawniejszych w całej książce.

LOVE & GELATO to idealna lektura na wakacje, która, jeśli po nią sięgniecie, na mur beton zauroczy Was swoim lekkim, letnim, idyllicznym klimatem; rozbawi różnicami kulturowymi (jak ja przepadam za tym motywem) i poprawi Wasz apetyt - ponieważ co rusz mowa jest o pysznym włoskim jedzeniu. Podziała też na Waszą wyobraźnię, kusząc wizją odwiedzenia malowniczo opisanej Florencji i zaznania wszystkich tych atrakcji, które, słowami Rena, mogą przyprawić o opad szczęki. Podłapiecie też pewnie trochę włoskich słówek, których jest tu porządna garść, i które mogą się kiedyś przydać - mi bardzo zapadło w pamięć słówko STRONZO ;)

Świetnie się bawiłam z tą włoską przygodą (z cudownymi piosenkami Beatlesów w tle!) i choć pod koniec epizod z Liną, Thomasem i Renem zazgrzytał trochę zbyt grubym cukrem, cała reszta, wraz ze wzruszającym finałem, oczarowała mnie i zostawiła po sobie mnóstwo przyjemnych wrażeń, łącznie z marzeniami o wycieczce do Włoch. I oczywiście posmakowaniu obłędnych gelato!


"Ludzie przyjeżdżają do Włoch z różnych przyczyn, ale zostają zawsze z tych samych dwóch powodów. (...) Miłości i gelato."
 

L O V E   &   G E L A T O
JENNA EVANS WELCH
PRZEKŁAD: DONATA OLEJNIK
WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE / PUBLICAT S.A. 
2018


Za egzemplarz dziękuję Publicat S.A.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz