W ŚNIEŻNĄ NOC




Czytanie podczas świąt Bożego Narodzenia książek, których akcja toczy się na Gwiazdkę, ma w sobie coś szczególnego. Wyobraźcie sobie, że za oknem bieli się od wirującego puchu (niestety u nas od lat pada o tej porze raczej deszcz niż śnieg), ogień w kominku przyjemnie trzaska (choćby w smart tv), światełka na choince migają radośnie (tych akurat z roku na rok przybywa), dłoń grzeje kubek z gorącym kakao, a Wy siedzicie sobie z jakąś świąteczną lekturą, która otula Was swą magiczną mgiełką i podkręca świąteczny nastrój. Toż to jak dodatkowy prezent pod choinkę!
Pozycji o świątecznej tematyce jest wbrew pozorom całkiem sporo i zwykle w okolicach Wigilii szukam czegoś w tym klimacie. W tym roku sięgnęłam po liczącą sobie już kilka lat książkę W ŚNIEŻNĄ NOC, w której czekały na mnie ni mniej, ni więcej, a trzy świąteczne opowiadania. Spośród ich autorów znam, i to na razie w nieznacznym stopniu, jedynie Johna Greena. Nazwiska dwóch jego koleżanek po piórze, mimo że to gwiazdy amerykańskiej literatury dla młodzieży, niewiele mi mówiły. Nie przeszkodziło mi to jednak z zapałem zabrać się za czytanie, po jednym opowiadaniu na każdy świąteczny dzień, i przenieść się wyobraźnią do miejsca, w którym nie mogło zabraknąć, a jakże, mnóstwa śniegu i równie dużej ilości przygód.


Podróż wigilijna

 Rodzice nastolatki o nietypowym imieniu Jubilatka wylądowali w areszcie, jej chłopak Noah jest zajęty, i takim to sposobem dziewczynę czekają samotne święta. By tego uniknąć, decyzją uwięzionych rodziców wyrusza w podróż do dziadków. Jednak pociąg, którym jedzie, utyka po drodze w zasypanym białym puchem miasteczku Gracetown, a ona ma wybór: albo niemal zamarznąć w oczekiwaniu na odśnieżenie torów, albo udać się do kuszącego światłami pobliskiego Waffle House. Brak kontaktu z Noah i znajomość z chłopakiem z pokaźnym zapasem foliowych torebek skłoni Jubilatkę do porządnych przemyśleń i radykalnych zmian w życiu.


Bożonarodzeniowy Cud Pomponowy

To wciąż to samo zasypane śniegiem Gracetown. Tym razem głos ma bohater Johna Greena, nastolatek imieniem Tobin, który wraz z dwójką przyjaciół: PJ-em i przyjaciółką, z męska zwaną Diukiem, usiłuje jak najszybciej, i to na wyścigi z innymi, dotrzeć do Waffle House. Tak, tego samego Waffle House, w którym wylądowała wcześniej Jubilatka, a w którym dochodzi do... Cudu Pomponowego w postaci pomponów i ich właścicielek, czyli grupy cheerleaderek. Oczywiście w śnieżną noc Tobina i jego przyjaciół czeka w drodze do celu mnóstwo kłopotów, a wyprawa do Waffle House zamienia się w wyścig na śmierć i życie z kilkoma groźnymi przeciwnikami. Ale nic to; najważniejszą sprawą okaże się wcale nie zwycięstwo w tej gonitwie, a wygraną - wcale nie grupa cheerleaderek.


Święta patronka świnek

Pamiętny Jeb z pierwszego opowiadania, właściciel nieszczęsnego iPhone'a, rozłupanego na dwie części podczas gwałtownego hamowania pociągu, nie mógł skontaktować się z byłą dziewczyną, na której wciąż mu zależało. W opowiadaniu autorstwa Lauren Myracle mamy właśnie okazję ją poznać. Addie, bo tak ma właśnie na imię, popełniła błąd i w swej bezdennej uczciwości postanowiła osobiście się za niego ukarać - zrywając z ukochanym chłopakiem. Zapytacie, co z tym wspólnego mają świnki? Jedna, malutka, mieszcząca się w filiżance - całkiem sporo. To poniekąd za sprawą tego niepozornego zwierzątka Addie zrozumie w końcu, że jej specjalność to gruba nadinterpretacja oraz nieświadome przekonanie, że świat kręci się wokół niej, postanowi coś z tym zrobić, zmienić się i zawalczyć o coś, co tak bezmyślnie zniszczyła.

*

Jedna śnieżyca, jedno miasteczko, święta i kilkoro pozbawionych rodzicielskiego nadzoru nastoletnich bohaterów, oczywiście pakujących się w totalne tarapaty. Czegóż tu nie ma! Sprint przez wielopasmówkę, parkowanie w dwumetrowej zaspie, lądowanie w przerębli, to tylko część tego, przez co będą musieli przejść w te święta. Opowiadania powstawały jedno po drugim, łączą się więc zgrabnie ze sobą i dopełniają. Wszystkie trzy historie wpisują się w zabarwione ironią, lekkie stylem, typowo greenowskie klimaty. Są trochę chaotyczne, trochę pokręcone, pełne iście świątecznych zwrotów akcji, z rodzaju tych, gdy, biorąc pod uwagę magię świąt, wszystko może się zdarzyć, a perypetie trójki głównych bohaterów przypominają, że istotą świąt nie są prezenty i uroczyste kolacje, tylko bliskość, przyjaźń i oczywiście miłość.

W ŚNIEŻNĄ NOC to zdecydowanie trafiona świąteczna lektura. Aż szkoda, że siłą rzeczy są to tylko trzy niewielkie opowiadania, które przy dobrym wietrze można przeczytać nawet w jeden dzień, a z przyjemnością przeczytałoby się ich znacznie szersze wersje, zwłaszcza historii Jubilatki i Stuarta.  
W śnieżną noc była też moim pierwszym zetknięciem z dwiema autorkami, na które w przyszłości na pewno zwrócę uwagę, jeśli trafię na ich nazwiska, bo sądząc po ich opowiadaniach, ani na jotę nie ustępują swemu sławnemu koledze.

Ponieważ ta recenzja jest nieco spóźniona, wypada polecić W ŚNIEŻNĄ NOC na przyszłe Boże Narodzenie. Choć w sumie, czy cokolwiek stoi na przeszkodzie, by przeczytać tę książkę o dowolnej porze roku? Ostatecznie przecież, jak powiedziała pewna Mayzie, święta to stan umysłu, nigdy się nie kończą, jeśli nie chcesz.


 W   Ś N I E Ż N Ą   N O C
(LET IT SNOW. THREE HOLLIDAY ROMANCES)
MAUREEN JOHNSON
JOHN GREEN
LAUREN MYRACLE
WYDAWNICTWO BUKOWY LAS
2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz